poniedziałek, 19 października 2015

{03) Rozdział 3

16.05.2013 r.
Witaj!
Wiem miałam już nie pisać, ale nie wiem już co mam robić. Dzisiaj Theo wylądował w szpitalu. Ostre zapalenie płuc. Nie wiem już co mam ze sobą zrobić, co ze mnie za matka, że pozwoliłam dziecku aż tak poważnie zachorować. Dlaczego spotkało to akurat nas? To taki drobny chłopczyk. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego szybko. Kocham go nad życie, jest dla mnie wszystkim, nie umiałabym żyć bez niego. Nie chcę nawet myśleć o czarnych scenariuszach, ponieważ głęboko w sobie czuję, że wyjdzie z tego, w końcu ma twoją siłę. Mimo to, proszę przyjedź do nas. Poznaj w końcu swojego syna. Jesteśmy w jednym Bradfordskim szpitalu, nie da się go pomylić z innym. Nigdy cię o nic nie prosiłam, proszę zrób to, jak nie dla mnie to dla naszego syna, niech w końcu pozna tatę. Wybacz, ale już się gubię w tym wszystkim, próbuję z całych sił być zarówno mamą jak i tatą, ale w pewnych sprawach i ja wysiadam. Proszę przyjedź.
Isabelle Moore

***
- Wejdź do środka, jak przyniosę śpiącego królewicz - rzucając Niallowi klucze, które z ledwością złapał, otworzyłam drzwi od strony pasażera, po czym odpinając pas wzięłam delikatnie synka na ręce, który jedyne co zrobił przez sen, to mruknął niezadowolony i wtulił się w zagłębienie mojej szyi. Uśmiechając się delikatnie, wniosłam go do domu, po czym kładąc na kanapie przykryłam kocem - Normalnie śpi jak tatuś - zaśmiałam się do Niall'a, który stał w progu i obserwował co robię.
- Też taki śpioch? - zapytał zaciekawiony unosząc jedną brew do góry.
- Oo tak - śmiejąc się cicho, złapałam blondyna za rękę i zaprowadziłam do kuchni, gdzie puszczając jego dłoń, wzięłam czajnik do rąk i wypełniając go wodą postawiłam na podpalonym gazie - Mógł spać cały dzień i całą noc i nadal mu było za mało - uśmiechając się na samo wspomnienie śpiącego bruneta, wyjęłam dwa kubki z szafki - Zwykła czy owocowa? - zapytałam w międzyczasie.
- Zwykła i dlaczego mówisz o nim w trybie przeszłym? - zapytał spokojnie opierając się rękami o blat małego stołu, który stał w kuchni.
- Ponieważ nie jesteśmy razem - uśmiechając się delikatnie w stronę blondyna, wrzuciłam po torebce zwykłej herbaty do każdego z kubków i opierając się tyłem o brzeg szafki, czekałam na zagotowanie się wody.
- Zostawił cię? - zapytał zdziwiony.
- Można tak powiedzieć - wzruszając ramionami, spojrzałam chłopakowi prosto w jego niebieskie oczy - Wyjechał jeszcze przed tym zanim dowiedziałam się o ciąży - słysząc gwizd czajnika, wyłączyłam kuchenkę i jak gdyby nigdy nic, nałożyłam na dłoń rękawicę i łapiąc czajnik za rączkę, zalałam herbatę wrzątkiem. 
- A wie, że ma dziecko? - dziękując mi kiwnięciem głowy, za postawienie herbaty na stole, wziął cukierniczkę i zaczął słodzić kiedy ja w międzyczasie siadałam naprzeciw niego.
- Przeprowadził się wraz z rodziną do innego miasta - powiedziałam spokojnie, odbierając z rąk Nialla cukierniczkę, po czym wsypałam do herbaty 3 łyżeczki białego cukru - Ale wysłałam list do jego babci, która mieszka w Londynie i gdzie prawdopodobnie zatrzymała się jego rodzina. Wysłałam mu kilka listów, ale na żaden nie dostałam odpowiedzi - wyciągając torebkę od herbaty na talerzyk spojrzałam na blondyna z uśmiechem. 
- Wiele stracił idiota jeden - posyłając mi pocieszający uśmiech, chłopak wyciągnął dłoń po czym pocieszycielsko pogłaskał mnie delikatnie po mojej ręce - Ale jak chcesz teraz możesz wysyłać do mnie listy, a ja obiecuję ci odpowiedzieć na każdy - zabierając dłoń, spojrzał na mnie z powagą w oczach.
- Przecież cię nawet nie znam - zaśmiałam się bezradnie.
- Wiesz, że nazywam się Niall Horan i że mam 21 lat, reszty się dowiesz z korespondencji - uśmiechając się szeroko, napił się swojej gorącej herbaty.
- Dziękuje Niall - uśmiechając się delikatnie wzięłam kubek do rąk i upiłam łyk gorącego napoju. Słysząc jednak tupot małych nóżek na panelach, odstawiłam kubek na stolik i odsuwając krzesła do tyłu, spojrzałam z czułością na zaspanego synka, który nie zauważając Nialla, wpakował się do mnie na kolana i mocno się przytulił - Wstałeś już? - zapytałam chłopca, głaszcząc go delikatnie po czarnych jak heban włoskach. 
- Taaa - wymamrotał pomiędzy ziewaniem - Chcę ciastko - powiedział nagle, po czym wstając z moich kolan podszedł do szafki i wyciągając paczkę ciastek, ponownie wdrapał się na moje kolana i przypatrując się przenikliwie blondynowi, wziął jedno ciastko i zaczął jeść - Theodore Moore jestem - powiedział nagle wystawiając rękę do przodu w stronę oniemiałego Niall'a.
- Niall Horan - odpowiedział szybko blondyn i uścisnąwszy dłoń mojego syna, spojrzał na mnie z zapytaniem w oczach.
- Testuje cię - zaśmiałam się delikatnie czochrając włosy synka - Jest strasznie nieufny wobec nowo poznanych ludzi.
- uff a już myślałem, że tylko mnie nie polubił - oddychając z ulgą, chłopak wyjął nagle z kieszeni wibrujący telefon - Przepraszam to coś ważnego - wychodząc z kuchni do przedpokoju, posłał w moją stronę przepraszające spojrzenie. Uśmiechając się do niego delikatnie, zdjęłam synka z kolan i sadzając go na wolnym krzesełku, wzięłam ze stołu puste kubki po herbacie i wstawiając je do zlewu, zaczęłam je zmywać.
- Mamo kim jest ten cały Niall? - zapytał nagle Theo, przerywając ciszę panującą w pomieszczeniu.
- kolega - uśmiechając się delikatnie do synka, odstawiłam kubki na suszarkę, a sama zaczęłam wycierać ręce w ścierkę, która leżała na kuchennym blacie.
- przepraszam Isabelle, ale ja już muszę się zbierać ponieważ spotkanie odbędzie się wcześniej - przepraszając mnie od razu od przekroczenia progu kuchni Niall podszedł bliżej mnie i pocałował mnie delikatnie w policzek, dziękuje ci za wszystko i tutaj masz mój numer i adres - uśmiechając się szeroko, wręczył mi do ręki mały skrawek papieru z nabazgrolonymi jakimiś literkami i cyferkami - Nie zapomnij do mnie napisać - machając na pożegnanie Theo, wyszedł z mojego domu, jak gdyby nigdy nic. Pozostał po nim tylko skrawek białego papieru, na którym widniał niebieski tusz z długopisu.
 ***
24.02.2015r.
Hej Niall
Obiecałam, a ja każdą swoją obietnicę spełniam, więc o to masz swój wymarzony list od mojej skromnej osoby. Od pamiętnej naszej przejażdżki minął już jakiś czas, ale dopiero teraz znalazłam chwilę na napisanie tego o to obiecanego listu. Jak wiesz samotnej matce nie jest łatwo, zwłaszcza gdy mały urwis za każdym razem gdy zbieram się do napisania listu, wymyśla sobie zabawę w Indian i złodziei. No, ale mniejsza o mnie. Co u ciebie? Interesy w Bradford poszły po twojej myśli? A może to także było kłamstwem jak piłka nożna (wybacz musiałam, ale jakoś nie wierzę ci w ten twój cały sport). Mam nadzieję, że nie obrazisz się za długość tego listu, ale nie mam pojęcia co mogę jeszcze napisać, jak mówią pierwszy raz jest najtrudniejszy, więc do następnego. Trzymaj się Niall.
Isabelle xx
***


wtorek, 13 października 2015

{02} Rozdział 2

14.02.2013 r.
Witaj!
Piszę ponownie do ciebie list, chociaż może jest to głupie, ponieważ na ostatni nie dostałam żadnej odpowiedzi. Masz prawo nie ingerować w nasze życie, w końcu każdy człowiek ma wolną wolę. Pomimo to chce napisać ci co u Theo. Dzisiaj nasz szkrab kończy rok. Jest bardzo żywiołowym dzieckiem, ale i mądrym. Już zaczął chodzić co jest szybkie, ponieważ większość dzieci zaczyna stawiać pierwsze kroczki w wieku 14 miesięcy, a nie zaledwie 11. Uwielbia także malować kredkami, co ułatwia mi pracę. Jego twórcze "bazgroły" wypełniają całą powierzchnię mojej lodówki, ponieważ są na swój sposób prześliczne. Co by tu więcej dodać, chłopiec rośnie jak na drożdżach i już podbija serca wszystkich kobiet wokoło. Mam nadzieję, że kiedyś zechcesz go poznać. Słyszę również w radiu jak jest o was coraz głośnie. Kolejna płyta, kolejna trasa koncertowa, a także kolejna dziewczyna w twoim życiu. Cieszę się, że ci się układa. Może tak jest lepiej. Może to ten na górze tak zdecydował, że będę wychowywała Theo sama, a ty będziesz się rozwijał muzycznie. Nie mam do ciebie o to żalu, ale nadal nie mogę oglądać cię w telewizji ponieważ wspomnienia wracają. Jestem w tym momencie żałosna, ale nawet nie wiem jak wyglądają twoi koledzy z zespołu. Powodzenia na nowej drodze życia.
Isabelle Moore

***
- Theo! - krzyknęłam radośnie do chłopczyka, który nie tylko umazał swoją buzię klejącą się watą cukrową, ale również twarz i włosy, mojej starszej siostry.
- Nic się nie martw, umyje się to - powiedziała blondynka, łaskocząc delikatnie mojego synka, po jego brzuszku, wywołując tym samym u niego napad śmiechu.
- Łobuzy - zaśmiałam się delikatnie, po czym poprawiając torebkę na ramieniu, chwyciłam synka za rękę - idziemy do domu - powiedziałam pewnie, co wywołało salwę sprzeciwu - I to bez dyskusji - ucięłam po chwili.
- I kto by pomyślał, że ty kiedyś też umiałaś się bawić - mruknęła pod nosem naburmuszona Ellie, wywołując u mnie chichot.
*** 
Siedząc w kuchni rano, popijałam jak zawsze swoje Latte, przygryzając je maślanym bajglem. Myśląc o przeróżnej tonacji kolorystycznej migdałów ( po co ograniczać się do niebieskich, jeżeli jest cała gama kolorów), wpatrywałam się uparcie w obraz na ścianie, który przedstawiał miskę z owocami.
- Co ty taka zamyślona z rana? - zapytał ze śmiechem tata, składając na moim czole pocałunek, który wybudził mnie z porannej zadumy. 
- Myślę - powiedziałam otępiało, po czym ugryzłam pieczywo, które trzymałam w dłoni.
- Nad czym? - siadając naprzeciwko mnie, napił się ze swojego kubka, czarnej, mocnej kawy, którą uwielbiał.
- Czy naprawdę aż tak się zmieniłam? - zapytałam smutno, opuszczając głowę do dołu - To prawda, że już nie umiem się bawić jak dawniej?
- Aniołku, czasami trzeba wydorośleć - powiedział pewnie, kładąc swoją dużą dłoń na mojej, w geście pocieszenia - Ale to nie oznacza, że nie możesz być również w jakimś stopniu dzieckiem - uśmiechając się lekko, poklepał mnie po ręce - ponieważ dla mnie zawsze będziesz malutka Bells - powiedział czule, a następnie zabierając swoja dłoń  z mojej, chwycił ucho od swojego kubka i wyszedł z nim do salonu, gdzie jak codziennie rano, czytał jeden rozdział książki, aby następnie wyszykować się i pójść do pracy.
- Dziękuje tato - szepnęłam cicho dojadając swoje śniadanie.
***
Jadąc samochodem, po raz kolejny spojrzałam kątem oka co robi Theo, widząc jednak jego zamknięte oczka i lekko otwarte usteczka, uśmiechnęłam się pod nosem. Manewrując sprawnie po jezdni, odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam upragniony znak drogowy, oznajmiający, że do Bradford pozostało jedynie już do przejechania 15 km. Przyciskając lekko pedał gazu, rozpędzając auto do 90 km/h, mknęłam prosto przez wiejską drogę w terenie niezabudowanym. Widząc jednak jakieś ciemne audi na poboczu z włączonymi światłami awaryjnymi, zwolniłam. Zauważając bezradnego chłopaka, stojącego przy otwartej masce samochodu, postanowiłam mu pomóc. Zatrzymując mój samochód na poboczu tuż przed autem mężczyzny, włączyłam awaryjki i upewniając się, że Theo śpi, wyszłam po chichu z samochodu na zewnątrz.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytałam dość głośno, aby mężczyzna mógł mnie usłyszeć z odległości, która była między nami.
- Nie wiem co się stało - powiedział bezradnie, odwracając się do mnie przodem - Jechałem spokojnie i nagle bęc coś zabrzęczało, a samochód przestał działać - patrząc oniemiała na wysokiego, dobrze zbudowanego blondyna, odchrząknęłam, po czym upewniając się jeszcze raz, że synek śpi, podeszłam do chłopaka.
- Możliwe, że siadł silnik, albo skrzynia biegów - powiedziałam niepewnie, stając przy chłopaku, aby spojrzeć we wnętrzności samochodu - Ale nie jestem pewna, ponieważ mechanik ze mnie żaden - zaśmiałam się cicho.
- No to jestem w kropce - powiedział podłamany, zamykając klapę maski - Za dwie godziny mam spotkanie w Bradford, a pomoc drogowa przyjdzie dopiero za godzinę, a taksówka, jak znajdzie czas na kolejnego klienta, to za dwie- chowając twarz w dłoniach, oparł się o maskę - To jakiś cholerny pech - wymamrotał cicho, pod nosem.
- Mogę cię podwieźć - powiedziałam spontanicznie, nawet się nie zastanawiając co mówię - I tak jadę do Bradford, a jak nie przeszkadza ci siedzenie z tyłu to mogę cię zabrać ze sobą - powiedziałam, brnąć dalej w to gówno.
- A nie boisz się, że coś ci zrobię? - zapytał zaskoczony, zdejmując dłonie z twarzy, dzięki czemu mogłam spojrzeć w jego przejrzyście błękitne oczy.
- Ktoś kto ma takie zamiary, nie pyta się o to - stwierdziłam wzruszając ramionami - A więc jak?
- To ja skorzystam z twojej pomocy - powiedział radośnie, a na jego ustach pojawił się mały uśmieszek.
- No to zapraszam - uśmiechając się szeroko, poczekałam aż chłopak weźmie ze swojego auta plecak, po czym upewniając się, że jego auto jest zamknięte, wsiadł do mojego samochodu, na siedzeniu zaraz za kierowcą. Kręcąc z rozbawieniem głową, wsiadłam za kierownicę i zapinając pas, odwróciłam się do chłopaka twarzą.
- A tak w ogóle Isabelle jestem - uśmiechając się szeroko, wystawiłam dłoń do przodu.
- Niall miło mi - uśmiechając się szeroko, chłopak uścisnął moją dłoń.
***
- Nie uwierzę póki nie zobaczę - powiedziałam radośnie, patrząc na chłopaka przez wsteczne lusterko.
- Ale mówię prawdę - wymamrotał chłopak, pomiędzy salwami śmiechu.
- Nie wierzę - prychnęłam pod nosem - Ty i piłka nożna to jak słoń i skład porcelany - zadowolona ze swojego porównania, skręciłam w drogę, która prowadziła do głównej ulicy w Bradford.
- To tak samo jakbym powiedział, że ty i dziecko to dwie różne bajki, a jak widać możliwe - powiedział pewny siebie, patrząc roześmianym wzrokiem na wciąż śpiącego Theo.
- Niech ci będzie - powiedziałam po chwili, przełamując swój upór - Ale w zamian za to idziesz do mnie na herbatkę.
- A jak nie pójdę? - zapytał przekornie unosząc jedną brew do góry.
- To i tak cię wysadzę dopiero pod moim domem - zaśmiałam się głośno, skręcając w odpowiednią uliczkę, która miała nas doprowadzić do przedmieścia miejscowości, gdzie na spokojnym i przede wszystkim strzeżonym osiedlu, stał mój dom. 

wtorek, 6 października 2015

{01} Rozdział 1

28 Luty 2012 r.
Cześć!
    Zdecydowałam się w końcu do ciebie napisać. Wiem, że nie rozmawialiśmy już tak długo, a ty stajesz się coraz bardziej sławny. Twój zespół jest już wszędzie rozpoznawalny, pierwsza płyta, pierwsze spotkania z fanami, a nawet zaplanowana ogólnoświatowa trasa koncertowa. Życzę ci szczęścia w spełnianiu marzeń. W końcu to tego od zawsze pragnąłeś, poczuć się jak wolny ptak jako gwiazda estrady. Ty spełniłeś swoje marzenia, a ja? Ja pozostałam tutaj w Bradford. Pomimo małych przeciwności, planuje zakończyć szkołę i zostać architektem krajobrazu i wnętrz. Ale nie po to piszę do ciebie ten list. Jest ważniejsza sprawa.
  Pamiętasz naszą ostatnią noc?  Nie chodzi mi tutaj o wyznania miłości z twojej strony, które okazały się kłamstwem. Chodzi mi o ten szczególny moment, kiedy pozwoliłeś mi dotknąć nieba. Kiedy po raz pierwszy poczułam co to zbliżenie dwóch różnych sobie osób, w jedną spójną całość. Otóż tamtej nocy zapomnieliśmy o jednej w tamtej chwili nie ważnej rzeczy. Zapomnieliśmy o skutkach naszej decyzji, które doprowadziły do tego, że 14 lutego 2012r, urodził się nasz syn. Tak dobrze przeczytałeś NASZ SYN. Mierzył dokładnie 58 cm, a jego waga szacowana była na 3,5 kg. Duży chłopczyk po tatusiu. Nazwałam go Theo. Jest prześliczny. Ma ciemne włosy po tobie, taka sama czerń, która idealnie kontrastuje z żywą zielenią oczu, które odziedziczył po mnie. To naprawdę piękne dziecko i nie mówię tego jako zaślepiona matka, mówię tak ponieważ odziedziczył urodę po tobie. Musiałam ci to napisać, wiem, że to zakłóci twój rytm pracy, ale masz prawo do poznania prawdy o tym, że masz dziecko.
Dziękuje za przeczytanie 
Isabelle Moore.

14.02.2015 r.
- Kochanie chodź do mamusi - uśmiechając się szeroko do 3-letniego synka, wystawiłam ręce do przodu, w których już po chwili chłopczyk się znajdował, a ja przytulałam jego drobne ciałko do swojego.
- Jedziemy już - zapytał podekscytowany, wyrywając się z mojego uścisku, aby już po chwili skakać po całym pokoju.
- Jeszcze momencik - uśmiechając się szeroko do dziecka, chwyciłam za rączkę małej walizki na kółkach i biorąc z kuchennej wyspy klucze od domu i samochodu, skierowałam się ku drzwi prowadzących na zewnątrz. Zostawiając je otwarte, wyszłam na podjazd, gdzie przed moim małym, ale przytulnym domkiem stał zaparkowany mój samochód, który dostałam od rodziców zaraz po zakończeniu nauczania. Otwierając bagażnik wsadziłam do niego walizkę, po czym ruszyłam w stronę domu, gdzie biorąc na ręce Theo, wzięłam jeszcze z fotela, naszykowany plecak z przekąsami dla synka. Wychodząc z mieszkania, zamknęłam drzwi i podchodząc do auta, posadziłam małego na foteliku, który ustawiony był na miejscu pasażera z przodu, a plecaczek położyłam u jego stóp. Kiedy tylko upewniłam się, że pasy zostały poprawnie zapięte, a Theo jest wygodnie, wsiadłam do auta na miejscu kierowcy i blokując od razu drzwi i okna, zapięłam pasy i odpalając silnik ruszyłam w drogę. 
***
- Kochanie wstajemy jesteśmy na miejscu - głaszcząc delikatnie buzie dziecka, uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy ze zmarszczonymi brwiami odsunął moją rękę i odwracając się ode mnie spał dalej w najlepsze. Normalnie jak tatuś.Zamykając na moment oczy, na samo wspomnienie chłopaka, wzięła głęboki oddech, a następnie ponownie zaczęłam dotykać buzi dziecka.
- jeszcze pięć minut - wymamrotał zaspany, na co cichutko zachichotałam.
- No to wyjście na karnawał z ciocią Elly się opóźni - powiedziałam z udawanym smutkiem, ale widząc szybką reakcje Theo zaczęłam się śmiać. Gdyż chłopczyk nie tylko otworzył oczy, ale nawet wziął się już za odpinanie pasów - Poczekaj już ci pomagam - zaśmiałam się cicho, po czym odpinając pas bezpieczeństwa, wyszłam z samochodu i otwierając drzwi synkowi, puściłam go przodem do domu rodziców, a sama wyjęłam jeszcze walizkę z auta, z która skierowałam się w stronę otwartych drzwi, gdzie z Theo na rękach stała mama, z wielkim uśmiechem na ustach.
- Wchodź do środka - powiedziała radośnie, kierując się z małym na rękach w stronę salonu, gdzie oprócz znudzonej Elizabeth, na fotelu siedział tata czytając jakąś książkę. 
- Cześć - powiedziałam uśmiechając się do wszystkich, na co tato odłożył książkę na stoliczek, po czym podchodząc do mnie przytulił mnie mocno do siebie.
- Witaj w domu księżniczko - wymamrotał cicho do mojego ucha, po czym odsuwając się ode mnie, podszedł do mamy - Hej Teddy - mówiąc czule do swojego wnuka, wziął go na ręce - Chodź zobaczyć co dziadek kupił dla ciebie - kierując się z chłopcem w stronę schodów, posłał nam uśmiech i wyszedł.
- Nie musicie go tak rozpieszczać - powiedziałam speszona. Owszem jestem samotną matką, a moja rodzina jest "dziana", ale nie po to zrezygnowałam z przeprowadzki do Londynu, aby ich naciągać. I tak głupio mi było, kiedy na początku swojej pracy nie miałam za wiele klientów i musiałam korzystać z pieniędzy rodziców. Chciałam im to wszystko oddać, ale się nie zgodzili, ponieważ stwierdzili, że to prezent dla mnie i Theo.
***
- Theo! - krzyknęłam głośno, za chłopcem, który nie zważając na tłumy ludzi, wyrwał się z uścisku mojej ręki, aby właśnie teraz biec w stronę stoiska z watą cukrową.
- Pobiegnę za nim - powiedziała szybko Eli, po czym zniknęła na moment, aby już po chwili trzymać chłopca w objęciach i wybierać smak i kolor cukrowego przysmaku.
- Ja kiedyś osiwieje z tego strachu - mruknęłam pod nosem, po czym poprawiając torebkę na ramieniu ruszyłam do przodu, tym samym popychając niechcący jakiegoś chłopaka - Przepraszam - powiedziałam przerażona, łapiąc mężczyznę za rękę, aby ułatwić mu złapanie równowagi.
- Nie ma sprawy - uśmiechając się szeroko, machnął ręką i łapiąc za rękę jakąś dziewczynę o liliowych włosach zniknął mi z pola widzenia. Stojąc z otwartą buzią, jeszcze przez moment patrzyłam z przerażeniem, jak ojciec mojego dziecka, znika z dziewczyną za rogiem.
- To nie dzieje się naprawdę - wyszeptałam otumaniona, podchodząc do siostry i synka.

Przepraszam nawaliłam, chciałam dobrze, a wyszło do kitu i to dosłownie. Prze-sadziłam z tym. W ogóle akcja się nie kręci, chociaż co wymagać to dopiero pierwszy rozdział, ale i tak nie jestem z niego zadowolona, ale nie mam za bardzo czasu poprawiać, więc niech już zostanie ;( Ale postaram się aby następny był o wiele lepszy ;*
PS. Domyślacie się miśki, kto może być ojcem Theo? 


niedziela, 4 października 2015

{00} prolog

Maj 2011
- Boję się trochę - powiedziałam niepewnie patrząc chłopakowi prosto w oczy.
- Nie ma czego - uśmiechając się delikatnie, przysunął swoją twarz bliżej mojej, po czym łapiąc mnie delikatnie za policzki przyciągnął do siebie i delikatnie pocałował.
- Ale jesteś pewien? - zapytałam szybko, odsuwając się od chłopaka.
- Zaufaj mi - powiedział prosząco, patrząc mi prosto w oczy.
- Okej - wymamrotałam, przełykając głośno ślinę. Czując duże dłonie chłopaka, na swoich biodrach, zamknęłam na moment oczy po czym biorąc głęboki oddech, dałam się ponieść tej wyjątkowej chwili....
***
- Izzy ja przepraszam - powiedział poważnie chłopak, stojąc przede mną z dłońmi w kieszeniach i opuszczoną głową do dołu - Nie chciałem żeby tak wyszło.
- O co chodzi? - zapytałam spokojnie, chociaż w mojej głowie panował zamęt, a moje serce uderzało z prędkością 180 km/h.
- Ja się przeprowadzam do Londynu - unosząc głowę do góry, spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami - Dostaliśmy szansę wypromowania naszego zespołu, nie możemy jej zmarnować - dodał po chwili milczenia.
- A więc to koniec, tak? - zapytałam cicho czując napływające łzy pod powiekami - Przespałeś się ze mną i zostawiasz? O to ci właśnie tylko chodziło? - rzucając oskarżające pytania, uniosłam dłoń, do góry - Poddaje się, idź i spełniaj swoje marzenia.
- To nie tak - przewracając oczami, odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam iść do swojego domu - Izzy daj mi wytłumaczyć - wyszeptał chłopak, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Dla mnie nie istniejesz - warknęłam, wyrywając rękę z mocnego uścisku jego dłoni.

BOHATEROWIE

Isabelle Moore (Izzy)
Theo Moore (T.) 

Zayn Malik (Bradford Bad Boy)

Elizabeth Moore (Lizzy)


Luke Hemmings (Hemmo)

Niall Horan (Nialler)
Liam Payne (Payno)
Harry Styles (Hazza)
Louis Tomlinson (Tommo)

Louise Cookie (Lou/ Sisi)

Jessica Jordan (JJ)

Melody Summers (Melly)