sobota, 7 maja 2016

Wybaczcie

Wybaczcie, że was zawodzę, ale to opowiadanie nie wypali ;) Wybaczcie, ale wena wyparowała i niestety nie mam nawet ochoty wstępować na bloggera ponieważ mam z nim trochę przykrych wspomnień, ale to nie koniec mojej twórczości, więc jeżeli chcecie coś poczytać mojego to zapraszam na wattpada ;)

piątek, 12 lutego 2016

{09} Rozdział 9

Na wstępie pragnę przeprosić za dużą nieobecność tutaj, ale nie spodziewałam się, że ktoś to jeszcze czyta. Jestem mile zaskoczona i aż z chęcią chce mi się pisać kolejne rozdziały chociaż rozpoczęłam swoją własną przygodę z Wattpadem, gdzie serdecznie was zapraszam może wam się spodoba ;) I dziękuje za każdy komentarz to wiele daje pozytywnych emocji ;* https://www.wattpad.com/story/60639808-new-americana-nh

Patrząc z bardzo dużymi wątpliwościami na Luke'a, próbowałam ogarnąć co się tutaj działo.
- To naprawdę nic takiego - zapewnił szybko chłopak, próbując zakryć swoim ciałem przejście do salonu.
- Lucasie Robercie Hemmingsie radzę ci sunąć to swojego cholernie grube dupsko i przepuścić mnie tam - warcząc na kuzyna, nie patrząc na dużą różnicę wzrostu między nami, przepchnęłam się do salonu, pozostawiając oniemiałego Luke'a i Niall'a w przedpokoju. Rozglądając się uważnie dookoła, zobaczyłam jedynie Louise śpiącą na kanapie oraz Zayna, który obejmując Theo w pasie, spał razem z małym na podłodze - I oto tyle krzyku? - zapytałam zirytowana, pokazując ręką obraz dookoła.
- Nie - powiedział nerwowo blondyn, drapiąc się nerwowo po karku - Bo jakoś tak wyszło, że Zayn dowiedział się prawdy - kończąc swoje zdanie, bardzo cicho Australijczyk uciekł po schodach na góry, pozostawiając chaos w moich myślach.
- Co on miał na myśli? - zapytał cicho Horan, podchodząc do mnie i kładąc swoją ciepłą dłoń na moim ramieniu.
- Słucham? - potrząsając powoli głową, z zamazanym widzeniem, spojrzałam blondynowi w oczy, próbując pozbyć się mętliku, który zapanował w mojej głowie, oraz głośno wyjącego alarmu *Co teraz będzie*.
- O czym mówił Hemmo - powtórzył cierpliwie niebieskooki, na co ja nerwowo przygryzłam wargę, zastanawiając się co mu odpowiedzieć.
- Nie tutaj - powiedziałam cicho, po czym opuszczając głowę do dołu, wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni, słysząc głośne, męskie kroki za sobą, skuliłam się delikatnie i pocierając dłońmi o ramiona weszłam do kuchni, gdzie od razu siadłam na krześle i położyłam głowę na stole. Czując jednak ciepłe, silne ramiona, oplatające mnie w uścisku poczułam się chociaż trochę lepiej - Pamiętasz historię o ojcu Theo - powiedziałam cicho, zamykając na moment oczy, aby już po chwili je otworzyć i prostując się spojrzeć na blondyna, który niechętnie mnie puścił i usiadł naprzeciwko mnie.
- pamiętam - zmarszczył delikatnie brwi w niezrozumieniu.
- Tym chłopakiem jest Zayn - powiedziałam cicho, a łzy popłynęły z moich oczu.
- Co? - niedowierzając mi chłopak, podniósł się ze swojego miejsca i ciągnąc za końcówki swoich włosów zaczął chodzić po pomieszczeniu.
- Ojcem Theo jest Zayn - powiedziałam, opuszczając głowę do dołu.
- A ja tego faceta miałem za egoistycznego dupka - powiedział załamany Irlandczyk siadając ponownie na krześle - A jest dla mnie jak brat.
- Przepraszam Niall - powiedziałam skruszona - Chciałam ci powiedzieć prawdę jak się dowiedziałam, że się znacie, ale nie potrafiłam - czując kolejną porcję łez, otarłam szybko oczy dłonią.
- To ja przepraszam - powiedział chłopak, po czym wstając ponownie z miejsca podszedł do mnie i mocno mnie przytulił - A teraz uśmiech na usta i czas porozmawiać z Zaynem i powiedzieć mu całą prawdę - całując mnie w policzek uśmiechnął się delikatnie w moją stronę - A ja w tym czasie przeniosę Lou do jej pokoju - wychodząc z kuchni, dał mi tym samym czas na zastanowienie się nad wszystkim.
***
- Zayn - potrząsnęłam delikatnie ramieniem chłopaka, próbując dobudzić chłopaka, aby wyjąć z jego ramion śpiącego syna - Zaynie wstawaj - powiedziałam cicho, co spotkało się z delikatnym uśmiechem chłopaka - No dalej otwieraj te oczyska - dodałam z delikatnym uśmiechem, co w końcu spotkało się z jakąś reakcją u chłopaka, który bardzo powoli zaczął otwierać oczy, ukazując tym samym swoje piękne brązowe oczy.
- Izzy - wymamrotał sennie siadając na podłodze.
- Csii - uciszyłam go szybko pokazując ruchem głowy śpiącego Theo - Zaraz przyjdę i porozmawiamy - dodałam szybko, widząc jak chłopak chce poruszyć kwestię naszego syna. Nie patrząc więcej na twarz chłopaka, chwyciłam śpiącego szatyna na ręce i zaniosłam go do jego sypialni, gdzie przebrałam go w piżamę i położyłam do łóżka. Biorąc w międzyczasie głęboki wdech, zeszłam na dół, gdzie już rozbudzony Zayn siedział na jednym z foteli cierpliwie czekając na mój powrót.
- Już jestem - powiedziałam pewnym głosem, chociaż w całym moim wnętrzu panował huragan katherina.
- Musimy porozmawiać Izzy - powiedział cicho brunet, a jego zaciśnięte szczęki, podpowiadały mi, że nie był zbyt zadowolony.
- Nie wiem od czego zacząć - przyznałam szczerze siadając na drugim fotelu.
- Od początku poproszę - powiedział Zayn, pochylając się lekko do przodu.
- Miesiąc po tym jak wyjechałeś dowiedziałam się, że nasz pierwszy raz miał skutki uboczne - zaczęłam cicho, patrząc w skupieniu na swoje dłonie - Dowiedziałam się, że zostanę młodą mamą, na co nie byłam przygotowana, ale aborcji też nie chciałam ponieważ nie potrafiłabym z tym żyć. Postanowiłam urodzić to dziecko, ponieważ wiedziałam, że pomimo tego że była to wpadka, to była ona zrodzona z miłości, która rozkwitła pomiędzy dwójką młodych ludzi - uśmiechając się delikatnie, zaczęłam opowiadać dalej - Po narodzinach Theo, postanowiłam cię o tym powiadomić, chociaż już wtedy wiedziałam, że robisz się coraz bardziej sławny. Napisałam list i wysłałam na adres, który dałeś mi przed samym wyjazdem licząc, że nadal będziemy utrzymywać kontakt, gdyby nie Theo nigdy bym nie napisała, ponieważ mocno mnie zraniłeś, ale dzięki tej małej istotce zrozumiałam, że w końcu robisz to do czego byłeś stworzony.
- Nie dostałem żadnego listu - powiedział powoli chłopak - I dlaczego nie powiedziałaś mi tego jak tylko się tutaj pojawiłem?
- A co Miałam wyskoczyć jak Filip z konopi: hejka Zayn poznaj swojego syna? - zakpiłam, na co chłopak przewrócił oczami i wstając z fotela podszedł do mnie i usiadł na oparciu mojego fotela.
- Opowiedz mi coś o nim - poprosił, na co ja z chęcią kiwnęłam głową i zaczęłam mówić.

Przepraszam wyszła berbelucha, ale co się dziwić jak najpierw pisałam 4 godziny wypracowanie z wosu, które znowu zapewne okaże się nie na temat ahhh. Obiecuję że kolejny będzie lepszy. liczę na wasze szczere komentarze ;* bayooo

niedziela, 17 stycznia 2016

{08} Rozdział 8

- Nienawidzę Cię Matt - krzyknęłam zła trzaskając drzwiami od jego biura. Czując narastający gniew na chłopka, siadłam z hukiem na swoje krzesło i uderzając pięścią w biurko, poczułam jak łzy złości zbierają mi się w kącikach oczu.
- Izzy przepraszam - skruszony Matt, podszedł do mojego stanowiska pracy i nieumiejętnie próbował przytulić mnie od tyłu - Gdyby to ode mnie tylko zależało, ale wiesz, że ja nie mam nic do gadania - wymamrotał smutny odsuwając się ode mnie.
- Ile mam czasu na spakowanie rzeczy? - zapytałam słabo, przecierając zmęczone oczy dłonią.
- Do jutra - wyszeptał, spuszczając głowę do dołu - Isabelle proszę nie nienawidź mnie za to - dodał jeszcze na koniec, po czym zgarbiony wrócił do swojego biura.
- Pierdolę to - wyszeptałam z determinacją, po czym wstając z krzesła, skierowałam się do kantorka gdzie odnajdując jakieś wolne pudło, wzięłam je w ręce i podchodząc do swojego już byłego stanowiska pracy, zaczęłam zgarniać wszystkie swoje rzeczy do kartonu. Kiedy już ze wszystkim się uporałam, chwyciłam jeszcze torebkę i unosząc dumnie głowę do góry wyszłam z budynku, gdzie przed chwilą usłyszałam słowa o redukcji etatów, przez co zostałam zwolniona.
***
- Theo - krzyknęłam rozbawiona, patrząc jak mój synek z pomocą Louise próbuje zrobić naleśniki.
- To ona zawiniła - powiedział niewinnie chłopczyk, chowając swoje brudne od mąki ręce za sobą.
- Potworek - wymamrotała w jego stronę Lou, próbując pozbyć się z włosów mąki, którą przed chwilą wtarł tam mały szatyn.
- W sumie Lou - powiedziałam z powagą - Zawsze chciałaś zobaczyć jakbyś wyglądała siwa - dodałam rozbawiona, przez co oberwało mi się z mąki w twarz, wywołując tym samym głośny śmiech u małego.
- Is zawsze możemy też sprawdzić to u ciebie - powiedziała nagle Lou uśmiechając się przebiegle. Słysząc jej słowa nie potrzebowałam więcej, tylko wzięłam nogi za pas. Uciekając ze śmiechem po schodach, nie zwróciłam nawet uwagi kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, a w progu stanął Luke w towarzystwie Nialla i Zayna.
- Chodź tutaj ty wiedźmo - krzyknęła Louise i nie zwracając uwagi na otoczenie, zaczęła wbiegać za mną po schodach, niestety jak na pechowca przystało na ostatnim stopniu, kiedy już miała łapać mnie za koszulkę, poślizgnęła się i z hukiem spadła na sam dół. Otwierając szeroko oczy z przerażenia, zbiegłam na dół, gdzie już obok dziewczyny stali chłopcy. Kucając obok niej, spojrzałam na brunetka która oszołomiona siadła i rozglądając się dookoła, wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Możemy to powtórzyć?
- Lou nic ci nie jest - zapytał przerażony Luke, na co dziewczyna przewróciła oczami.
- A czy wyglądam jakbym spadła dopiero ze schodów? - zapytała, niezgrabnie podnosząc się do pozycji stojącej - Nie, więc ja idę do siebie - dodała, po czym masując się po kości ogonowej, uciekła na górę.
- To było dziwne - wymamrotał Zayn, powodując tym samym, że zwróciłam na nich swoją uwagę.
- Właśnie co wy tu robicie? - zapytałam unosząc brew do góry w geście pytającym.
- Ja przyszedłem na obiecaną herbatę - powiedział radośnie Niall.
- Ja tu tymczasowo jeszcze mieszkam - dodał Luke, a Zayn jedynie nerwowo drapał się po karku.
- Mamo idziemy malować? - zapytał nagle Theo, pojawiając się w przedpokoju.
- Ja przyszedłem rysować z Theo - powiedział nagle pewny siebie Zayn, uśmiechając się szeroko.
- Nie wolno opowiadać kłamstw - powiedział mój synek, krzyżując ręce na piersi, co wywołało u nas napad śmiechu.
- No to wpadłem - powiedział skruszony szatyn o brązowych oczach.
***
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedziałam nagle, patrząc przenikliwie na blondyna, który siedział naprzeciwko mnie.
- A co byś chciała wiedzieć - rozkładając się niedbale na krześle, skrzyżował swoje ręce na piersi.
- Masz rodzeństwo? - zapytałam zainteresowana, bawiąc się nerwowo serwetką.
- Mam starszego brata - odpowiedział z uśmiechem - Nazywa się Greg i ma synka o imieniu Theo - słysząc imię jego bratanka, uśmiechnęłam się szeroko.
 - Ładne imię - puściłam mu porozumiewawczo oczko, na co zareagował śmiechem.
- Coś w tym jest - uspakajając się trochę, wziął w dłoń kubek z herbatą i się napił - A ty masz rodzeństwo?
- Siostrę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Starszą - dodałam, na co blondyn posłał mi uśmiech - Mieszka teraz z moimi rodzicami w Londynie, ale obiło mi się o uszy, że ma zamiar przyjechać na miesiąc wakacji do mnie. No i jeszcze jak siostrę traktuję Louise - dodałam po chwili zastanowienia.
- Dlaczego? - zapytał szczerze zainteresowany.
- Czuję się odpowiedzialna za nią - wzruszyłam ramionami - Jest młoda, a przeszła już wiele w życiu i widać, że kocha swoją rodzinę ponad wszystko, podoba mi się to i w dodatku jest jak mała dziewczynka jak taka młodsza siostrzyczka - uśmiechając się niepewnie, spuściłam wzrok do dołu z zażenowania swojego tłumaczenia.
- Bardzo możliwe, nie znam jej, nie oceniam - powiedział blondyn, po czym złapał mnie za rękę - Ale wiem, że jesteś wspaniałą dziewczyną Izzy. 

przepraszam spieprzyłam to, ale chciałam coś dodać po wielu dniach ciszy. Niestety mam teraz natłok rzeczy na głowie, oceny, stypendium dla szkół zawodowych i kształcenia się w zawodzie, przygotowania do egzaminu zawodowego, który już w czerwcu, a w międzyczasie terminy oddania prac więc utknęłam w papierach i innych gównach tego typu. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, ale 3 klasa technikum za radosna nie jest. Jeszcze raz przepraszam.