czwartek, 29 listopada 2018

Very Important Message :P

Nie mam pojęcia czy jeszcze ktokolwiek tutaj zagląda, czy zobaczy to co aktualnie piszę, ale mam nadzieję, że tak. Że aż tak przez ten czas nie zapomnieliście o mnie ;) Niespełnionej autorce, kiczowatych opowiadań ;P. Ale wracając do tematu jeżeli ktokolwiek jeszcze ma ochotę zapoznać się z moim twórczym "talentem", serdecznie zapraszam na reaktywację tego bloga ;) Nie wiem czy będzie to na tym adresie czy na innym poinformuję was o tym, ale opowiadanie zacznie się od nowa. Temat i wątki te same, ale napisane przez starszą mnie, trochę zmienię ponieważ tak jak ja moje pisanie również się zmieniło ;). Oprócz pisania tego tutaj to samo opowiadanie znajdziecie również w wersji na wattpadzie ;) Ale o wszystkim was poinformuję jeżeli tylko będziecie tego chcieli ;). Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba to zobaczy, przypomni sobie o tym i stwierdzi: O tak, z chęcią poczytam o tym znowu ;)
See Ya <3

sobota, 7 maja 2016

Wybaczcie

Wybaczcie, że was zawodzę, ale to opowiadanie nie wypali ;) Wybaczcie, ale wena wyparowała i niestety nie mam nawet ochoty wstępować na bloggera ponieważ mam z nim trochę przykrych wspomnień, ale to nie koniec mojej twórczości, więc jeżeli chcecie coś poczytać mojego to zapraszam na wattpada ;)

piątek, 12 lutego 2016

{09} Rozdział 9

Na wstępie pragnę przeprosić za dużą nieobecność tutaj, ale nie spodziewałam się, że ktoś to jeszcze czyta. Jestem mile zaskoczona i aż z chęcią chce mi się pisać kolejne rozdziały chociaż rozpoczęłam swoją własną przygodę z Wattpadem, gdzie serdecznie was zapraszam może wam się spodoba ;) I dziękuje za każdy komentarz to wiele daje pozytywnych emocji ;* https://www.wattpad.com/story/60639808-new-americana-nh

Patrząc z bardzo dużymi wątpliwościami na Luke'a, próbowałam ogarnąć co się tutaj działo.
- To naprawdę nic takiego - zapewnił szybko chłopak, próbując zakryć swoim ciałem przejście do salonu.
- Lucasie Robercie Hemmingsie radzę ci sunąć to swojego cholernie grube dupsko i przepuścić mnie tam - warcząc na kuzyna, nie patrząc na dużą różnicę wzrostu między nami, przepchnęłam się do salonu, pozostawiając oniemiałego Luke'a i Niall'a w przedpokoju. Rozglądając się uważnie dookoła, zobaczyłam jedynie Louise śpiącą na kanapie oraz Zayna, który obejmując Theo w pasie, spał razem z małym na podłodze - I oto tyle krzyku? - zapytałam zirytowana, pokazując ręką obraz dookoła.
- Nie - powiedział nerwowo blondyn, drapiąc się nerwowo po karku - Bo jakoś tak wyszło, że Zayn dowiedział się prawdy - kończąc swoje zdanie, bardzo cicho Australijczyk uciekł po schodach na góry, pozostawiając chaos w moich myślach.
- Co on miał na myśli? - zapytał cicho Horan, podchodząc do mnie i kładąc swoją ciepłą dłoń na moim ramieniu.
- Słucham? - potrząsając powoli głową, z zamazanym widzeniem, spojrzałam blondynowi w oczy, próbując pozbyć się mętliku, który zapanował w mojej głowie, oraz głośno wyjącego alarmu *Co teraz będzie*.
- O czym mówił Hemmo - powtórzył cierpliwie niebieskooki, na co ja nerwowo przygryzłam wargę, zastanawiając się co mu odpowiedzieć.
- Nie tutaj - powiedziałam cicho, po czym opuszczając głowę do dołu, wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni, słysząc głośne, męskie kroki za sobą, skuliłam się delikatnie i pocierając dłońmi o ramiona weszłam do kuchni, gdzie od razu siadłam na krześle i położyłam głowę na stole. Czując jednak ciepłe, silne ramiona, oplatające mnie w uścisku poczułam się chociaż trochę lepiej - Pamiętasz historię o ojcu Theo - powiedziałam cicho, zamykając na moment oczy, aby już po chwili je otworzyć i prostując się spojrzeć na blondyna, który niechętnie mnie puścił i usiadł naprzeciwko mnie.
- pamiętam - zmarszczył delikatnie brwi w niezrozumieniu.
- Tym chłopakiem jest Zayn - powiedziałam cicho, a łzy popłynęły z moich oczu.
- Co? - niedowierzając mi chłopak, podniósł się ze swojego miejsca i ciągnąc za końcówki swoich włosów zaczął chodzić po pomieszczeniu.
- Ojcem Theo jest Zayn - powiedziałam, opuszczając głowę do dołu.
- A ja tego faceta miałem za egoistycznego dupka - powiedział załamany Irlandczyk siadając ponownie na krześle - A jest dla mnie jak brat.
- Przepraszam Niall - powiedziałam skruszona - Chciałam ci powiedzieć prawdę jak się dowiedziałam, że się znacie, ale nie potrafiłam - czując kolejną porcję łez, otarłam szybko oczy dłonią.
- To ja przepraszam - powiedział chłopak, po czym wstając ponownie z miejsca podszedł do mnie i mocno mnie przytulił - A teraz uśmiech na usta i czas porozmawiać z Zaynem i powiedzieć mu całą prawdę - całując mnie w policzek uśmiechnął się delikatnie w moją stronę - A ja w tym czasie przeniosę Lou do jej pokoju - wychodząc z kuchni, dał mi tym samym czas na zastanowienie się nad wszystkim.
***
- Zayn - potrząsnęłam delikatnie ramieniem chłopaka, próbując dobudzić chłopaka, aby wyjąć z jego ramion śpiącego syna - Zaynie wstawaj - powiedziałam cicho, co spotkało się z delikatnym uśmiechem chłopaka - No dalej otwieraj te oczyska - dodałam z delikatnym uśmiechem, co w końcu spotkało się z jakąś reakcją u chłopaka, który bardzo powoli zaczął otwierać oczy, ukazując tym samym swoje piękne brązowe oczy.
- Izzy - wymamrotał sennie siadając na podłodze.
- Csii - uciszyłam go szybko pokazując ruchem głowy śpiącego Theo - Zaraz przyjdę i porozmawiamy - dodałam szybko, widząc jak chłopak chce poruszyć kwestię naszego syna. Nie patrząc więcej na twarz chłopaka, chwyciłam śpiącego szatyna na ręce i zaniosłam go do jego sypialni, gdzie przebrałam go w piżamę i położyłam do łóżka. Biorąc w międzyczasie głęboki wdech, zeszłam na dół, gdzie już rozbudzony Zayn siedział na jednym z foteli cierpliwie czekając na mój powrót.
- Już jestem - powiedziałam pewnym głosem, chociaż w całym moim wnętrzu panował huragan katherina.
- Musimy porozmawiać Izzy - powiedział cicho brunet, a jego zaciśnięte szczęki, podpowiadały mi, że nie był zbyt zadowolony.
- Nie wiem od czego zacząć - przyznałam szczerze siadając na drugim fotelu.
- Od początku poproszę - powiedział Zayn, pochylając się lekko do przodu.
- Miesiąc po tym jak wyjechałeś dowiedziałam się, że nasz pierwszy raz miał skutki uboczne - zaczęłam cicho, patrząc w skupieniu na swoje dłonie - Dowiedziałam się, że zostanę młodą mamą, na co nie byłam przygotowana, ale aborcji też nie chciałam ponieważ nie potrafiłabym z tym żyć. Postanowiłam urodzić to dziecko, ponieważ wiedziałam, że pomimo tego że była to wpadka, to była ona zrodzona z miłości, która rozkwitła pomiędzy dwójką młodych ludzi - uśmiechając się delikatnie, zaczęłam opowiadać dalej - Po narodzinach Theo, postanowiłam cię o tym powiadomić, chociaż już wtedy wiedziałam, że robisz się coraz bardziej sławny. Napisałam list i wysłałam na adres, który dałeś mi przed samym wyjazdem licząc, że nadal będziemy utrzymywać kontakt, gdyby nie Theo nigdy bym nie napisała, ponieważ mocno mnie zraniłeś, ale dzięki tej małej istotce zrozumiałam, że w końcu robisz to do czego byłeś stworzony.
- Nie dostałem żadnego listu - powiedział powoli chłopak - I dlaczego nie powiedziałaś mi tego jak tylko się tutaj pojawiłem?
- A co Miałam wyskoczyć jak Filip z konopi: hejka Zayn poznaj swojego syna? - zakpiłam, na co chłopak przewrócił oczami i wstając z fotela podszedł do mnie i usiadł na oparciu mojego fotela.
- Opowiedz mi coś o nim - poprosił, na co ja z chęcią kiwnęłam głową i zaczęłam mówić.

Przepraszam wyszła berbelucha, ale co się dziwić jak najpierw pisałam 4 godziny wypracowanie z wosu, które znowu zapewne okaże się nie na temat ahhh. Obiecuję że kolejny będzie lepszy. liczę na wasze szczere komentarze ;* bayooo

niedziela, 17 stycznia 2016

{08} Rozdział 8

- Nienawidzę Cię Matt - krzyknęłam zła trzaskając drzwiami od jego biura. Czując narastający gniew na chłopka, siadłam z hukiem na swoje krzesło i uderzając pięścią w biurko, poczułam jak łzy złości zbierają mi się w kącikach oczu.
- Izzy przepraszam - skruszony Matt, podszedł do mojego stanowiska pracy i nieumiejętnie próbował przytulić mnie od tyłu - Gdyby to ode mnie tylko zależało, ale wiesz, że ja nie mam nic do gadania - wymamrotał smutny odsuwając się ode mnie.
- Ile mam czasu na spakowanie rzeczy? - zapytałam słabo, przecierając zmęczone oczy dłonią.
- Do jutra - wyszeptał, spuszczając głowę do dołu - Isabelle proszę nie nienawidź mnie za to - dodał jeszcze na koniec, po czym zgarbiony wrócił do swojego biura.
- Pierdolę to - wyszeptałam z determinacją, po czym wstając z krzesła, skierowałam się do kantorka gdzie odnajdując jakieś wolne pudło, wzięłam je w ręce i podchodząc do swojego już byłego stanowiska pracy, zaczęłam zgarniać wszystkie swoje rzeczy do kartonu. Kiedy już ze wszystkim się uporałam, chwyciłam jeszcze torebkę i unosząc dumnie głowę do góry wyszłam z budynku, gdzie przed chwilą usłyszałam słowa o redukcji etatów, przez co zostałam zwolniona.
***
- Theo - krzyknęłam rozbawiona, patrząc jak mój synek z pomocą Louise próbuje zrobić naleśniki.
- To ona zawiniła - powiedział niewinnie chłopczyk, chowając swoje brudne od mąki ręce za sobą.
- Potworek - wymamrotała w jego stronę Lou, próbując pozbyć się z włosów mąki, którą przed chwilą wtarł tam mały szatyn.
- W sumie Lou - powiedziałam z powagą - Zawsze chciałaś zobaczyć jakbyś wyglądała siwa - dodałam rozbawiona, przez co oberwało mi się z mąki w twarz, wywołując tym samym głośny śmiech u małego.
- Is zawsze możemy też sprawdzić to u ciebie - powiedziała nagle Lou uśmiechając się przebiegle. Słysząc jej słowa nie potrzebowałam więcej, tylko wzięłam nogi za pas. Uciekając ze śmiechem po schodach, nie zwróciłam nawet uwagi kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, a w progu stanął Luke w towarzystwie Nialla i Zayna.
- Chodź tutaj ty wiedźmo - krzyknęła Louise i nie zwracając uwagi na otoczenie, zaczęła wbiegać za mną po schodach, niestety jak na pechowca przystało na ostatnim stopniu, kiedy już miała łapać mnie za koszulkę, poślizgnęła się i z hukiem spadła na sam dół. Otwierając szeroko oczy z przerażenia, zbiegłam na dół, gdzie już obok dziewczyny stali chłopcy. Kucając obok niej, spojrzałam na brunetka która oszołomiona siadła i rozglądając się dookoła, wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Możemy to powtórzyć?
- Lou nic ci nie jest - zapytał przerażony Luke, na co dziewczyna przewróciła oczami.
- A czy wyglądam jakbym spadła dopiero ze schodów? - zapytała, niezgrabnie podnosząc się do pozycji stojącej - Nie, więc ja idę do siebie - dodała, po czym masując się po kości ogonowej, uciekła na górę.
- To było dziwne - wymamrotał Zayn, powodując tym samym, że zwróciłam na nich swoją uwagę.
- Właśnie co wy tu robicie? - zapytałam unosząc brew do góry w geście pytającym.
- Ja przyszedłem na obiecaną herbatę - powiedział radośnie Niall.
- Ja tu tymczasowo jeszcze mieszkam - dodał Luke, a Zayn jedynie nerwowo drapał się po karku.
- Mamo idziemy malować? - zapytał nagle Theo, pojawiając się w przedpokoju.
- Ja przyszedłem rysować z Theo - powiedział nagle pewny siebie Zayn, uśmiechając się szeroko.
- Nie wolno opowiadać kłamstw - powiedział mój synek, krzyżując ręce na piersi, co wywołało u nas napad śmiechu.
- No to wpadłem - powiedział skruszony szatyn o brązowych oczach.
***
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedziałam nagle, patrząc przenikliwie na blondyna, który siedział naprzeciwko mnie.
- A co byś chciała wiedzieć - rozkładając się niedbale na krześle, skrzyżował swoje ręce na piersi.
- Masz rodzeństwo? - zapytałam zainteresowana, bawiąc się nerwowo serwetką.
- Mam starszego brata - odpowiedział z uśmiechem - Nazywa się Greg i ma synka o imieniu Theo - słysząc imię jego bratanka, uśmiechnęłam się szeroko.
 - Ładne imię - puściłam mu porozumiewawczo oczko, na co zareagował śmiechem.
- Coś w tym jest - uspakajając się trochę, wziął w dłoń kubek z herbatą i się napił - A ty masz rodzeństwo?
- Siostrę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Starszą - dodałam, na co blondyn posłał mi uśmiech - Mieszka teraz z moimi rodzicami w Londynie, ale obiło mi się o uszy, że ma zamiar przyjechać na miesiąc wakacji do mnie. No i jeszcze jak siostrę traktuję Louise - dodałam po chwili zastanowienia.
- Dlaczego? - zapytał szczerze zainteresowany.
- Czuję się odpowiedzialna za nią - wzruszyłam ramionami - Jest młoda, a przeszła już wiele w życiu i widać, że kocha swoją rodzinę ponad wszystko, podoba mi się to i w dodatku jest jak mała dziewczynka jak taka młodsza siostrzyczka - uśmiechając się niepewnie, spuściłam wzrok do dołu z zażenowania swojego tłumaczenia.
- Bardzo możliwe, nie znam jej, nie oceniam - powiedział blondyn, po czym złapał mnie za rękę - Ale wiem, że jesteś wspaniałą dziewczyną Izzy. 

przepraszam spieprzyłam to, ale chciałam coś dodać po wielu dniach ciszy. Niestety mam teraz natłok rzeczy na głowie, oceny, stypendium dla szkół zawodowych i kształcenia się w zawodzie, przygotowania do egzaminu zawodowego, który już w czerwcu, a w międzyczasie terminy oddania prac więc utknęłam w papierach i innych gównach tego typu. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, ale 3 klasa technikum za radosna nie jest. Jeszcze raz przepraszam.

piątek, 25 grudnia 2015

{07} Rozdział 7

Na wstępie chcę wam podziękować za każde wejście i za każdy komentarz pozostawiony ;) Sprawia to ogromny uśmiech na mojej twarzy :) Dziękuje :*

Siedząc ostatnią godzinę przy stole, oparłam policzek na dłoni i jeżdżąc wzrokiem od linii do linii próbowałam znaleźć błąd, który psuł estetykę wykonanej pracy. Mrużąc podejrzliwie brwi, przypatrywałam się szkicowi z każdej strony i nie znajdując szkodnika, odepchnęłam sfrustrowana pracę na bok.
- Złość piękności szkodzi - zaśmiał się Matt, stając tuż obok mnie.
- To mi już nie ma co szkodzić - powiedziałam zmęczona, przecierając dłońmi zaczerwienione ze zmęczenia oczy.
- Kłamczucha - mierzwiąc mi włosy, odszedł szybko w stronę swojego biura,
- Fajfus - mruknęłam pod nosem, po czym wróciłam do wpatrywania się w rysunek.
- Słyszałem - krzyknął jeszcze mężczyzna, po czym zniknął za drzwiami.
- Co nie zmienia, że jesteś fajfusem  - mruknęłam pod nosem, i ściskając palcami grzbiet nosa, zamknęłam na moment oczy, po czym biorąc głęboki oddech, wraz z nowymi siłami do rysowania otworzyłam oczy i zmazując wszystkie linie zaczęłam na nowo.
***
- Kochanie wróciłam - zrzucając buty tuż zaraz przy drzwiach, ruszyłam w stronę pokoju mojego małego rozrabiaki, skąd było słychać głośne wybuchy śmiechu. Bardzo powoli wdrapując się na górę po schodach, podeszłam do odpowiednich drzwi i naciskając klamkę, zaśmiałam się pod nosem, na widok umazanej farbą Louise, przywiązanej do krzesła oraz z Theo który wraz z przyjacielem Lou, Nathanem, przebrani za Indian stali nad dziewczyną i bezczelnie śmieli jej się w twarz.
- I co teraz kolorowa twarzo łyso ci? - zaśmiał się Nate, przejeżdżając palcem po policzku dziewczyny.
- I kto teraz się śmieje ostatni? - zapytał poważnie Theo, posyłając dziewczynie na koniec przepiękny uśmiech.
- Ja - powiedziałam rozbawiona, zawstydzając tym samym każdego w pokoju - A co tu za zamachu na Lou? - przytulając się do syna, spojrzałam z uśmiechem na zarumienionego Nathana, który zawstydzony zaczął rozwiązywać Lou.
- Fantazje erotyczne chyba im się załączyły - powiedziała cicho dziewczyna, wybuchając po chwili głośnym śmiechem.
- No wiesz co Theo jest trochę za mały - powiedziałam udając oburzenie, aby po chwili puścić dziewczynie, porozumiewawcze oczko.
- Za to Niall i Zayn nie - puszczając mi oczko, wyszła z pokoju ciągnąc za sobą Nate, za rękę.
- Dzikus - krzyknęłam za nią, po czym kucając przy małym, poczochrałam mu fryzurkę - Co ty na to, ja, ty i kawiarenka na rogu? - zapytałam synka uśmiechając się lekko.
- Pod jednym warunkiem - powiedział szatyn wystawiając w moją stronę palec wskazujący - Pozwolisz mi zamówić duże lody.
- Zgoda - potwierdzając to kiwnięciem głowy, podeszłam do szafy w pokoju i wyciągając krótkie dżinsowe spodenki do kolan i jakąś koszulkę z marvelkiem, podałam to maluchowi, który dwa tygodnie temu nakrzyczał na mnie, że jest już za duży abym go ubierała - Ubierz się ja zaraz też przyjdę - całując go soczyście w policzek, poszłam do siebie, gdzie ołówkową spódnicę i białą bluzkę, zamieniłam na koszulkę z krótkim rękawkiem i krótkie ogrodniczki dżinsowe. Czesząc jeszcze szybko włosy w kitkę na czubku głowy, wzięłam małą torebkę, gdzie włożyłam portfel i telefon. Gotowa wyszłam do przedpokoju, gdzie już stał gotowy Theo ze zniecierpliwioną minką na twarzy.
- Kobiety - jęknął unosząc dłonie do góry - Dłużej się nie dało?
- Dało - pstrykając go delikatnie w nosek, uśmiechnęłam się szeroko i biorąc jego malutką dłoń w swoją zeszliśmy na dół, gdzie zakładając na nogi takie same czarne trampki, wyszliśmy z domu. Idąc w stronę kawiarni, minęliśmy po drodze Liama, który zapatrzony w telefon nawet nas nie zauważył,
***
Czytając w łóżku książkę, nagle podskoczyłam do góry, przestraszona wibracją, która wydobyła się z mojego telefonu. Marszcząc w dezorientacji brwi, włożyłam rękę pod poduszkę i na dotyk, próbowałam wymacać telefon, który już po chwili znajdował się w mojej dłoni. Odblokowując zdziwiłam się na widok małej koperty w rogu ekranu, naciskając na nią otworzyłam nową wiadomość, której nadawcą okazał się Niall.
Od: Niall
Hej xx 
Miałabyś może ochotę wyskoczyć ze mną jutro na herbatę?
N xx
Uśmiechając się na samą myśl, o spotkaniu z blondynem, nie wahałam się ani sekundy dłużej tylko od razu zabrałam się za odpisywanie.
Do: Niall
Hejka ;)
Myślę, że z chęcią wyskoczę z tobą na herbatę :P
I xx

Odkładając telefon obok siebie na materac, chwyciłam ponownie za książkę, ale nie dane mi było nawet doczytać zdania kiedy otrzymałam kolejnego esemesa.

Od: Niall
Uff kamień z serca ;D Już się bałem, że odmówisz xx

Do: Niall
A ty od razu same czarne scenariusze :P Zostaw to dramatopisarzom :P

Śmiejąc się do telefonu, chciałam już go odłożyć, kiedy wibracja dała mi znać o nowej wiadomości tekstowej.

Od: Niall
A może jestem ukrytym dramatopisarzem? :P 

Do: Niall
Hmm jak przymknę jedno oko i zamknę drugie to można cię pomylić z jakimś Szekspirem :P

Od: Niall
Widzę, że żarty się ciebie trzymają :P To dobrze bo ja to raczej wesoły chłopak jestem :P

Do: Niall
A jaki skromny :P

Od: Niall
Po mamie ;)
Wybacz muszę iść pomóc w czymś tam Lou =D Dobranoc i słodkich snów xx

Do: Niall
Spoczko ;) Słodkich koszmarów Nialler xx

Odkładając telefon na ładowarkę, wstałam z łóżka i stwierdzając, że z czytania już nici, poszłam wyszykować się do snu. Załatwiając wszystkie potrzeby w toalecie, ubrana jedynie w jakąś starą koszulkę Zayna, która została mi w spadku bo naszym związku, a teraz robiła mi za piżamę, weszłam pod kołdrę i zakopując się w pościeli zamknęłam oczy i dałam się ponieść sennym marzeniom o idealnym życiu.

niedziela, 6 grudnia 2015

{06} Rozdział 6

- Is weź go ode mnie, proszę! - słysząc wręcz błagalny wrzask Lou z dołu, przewróciłam oczami i całując zasypiającego synka w czoło, na dobranoc odłożyłam książeczkę z bajkami na szafeczkę nocną i wychodząc cicho z pokoju skierowałam się na dół, gdzie zastałam Louise i Luke'a w dwuznacznej sytuacji. Otóż blondyn siedział na biodrach dziewczyny , która leżała na podłodze, w dodatku unieruchomił jej ręce swoimi nad jej głową.
- Co tu się dzieje? - zapytałam marszcząc podejrzliwie oczy.
- Też chcę to wiedzieć - powiedziała prawie płaczliwie nastolatka, próbując zwalić mojego kuzyna z siebie, co doprowadziło jedynie do tego, że chłopak zaczął się śmiać.
- Luke?
- Doigrała się - powiedział jak gdyby nigdy nic, wzruszając beztrosko ramionami - Mogła nie mówić, że jestem użelowanym pajacem, który uważa się za 8 cud świata, kiedy w rzeczywistości jestem tylko niechlujną świnią - robiąc z ust dzióbek, przybliżył swoją twarz do twarzy Lou - A więc pokazuje jej kto jest górą - uśmiechając się szeroko, przejechał swoim językiem po policzku dziewczyny, co spotkało się z głośnym piskiem i czymś co brzmiało jak "Fuj".
- Ogarnij dziecko - zakładając ręce na piersi, spojrzałam na kuzyna z góry - Nie zachowuj się jak obrażony 5-latek, a teraz grzecznie zejdziesz z Louise pomożesz jej wstać, a na koniec ładnie przeprosisz - zaczęłam mówić, na co chłopak zrobił płaczliwą minę - I bez fochów mi tutaj - dodałam i dla podkreślenia swoich słów, wyszłam z pokoju i skierowałam się do sypialni Theo.
***
Przecierając zmęczoną twarz dłońmi, próbowałam nanieść poprawki w projekcie nad którym pracowałam, ale jedyne co zwojowałam to zacięcie się programu zwanego Autocad. Powstrzymując chęć mordu na firmowym komputerze, zamknęłam oczy i próbując oczyścić głowę z natłoku myśli zaczęłam liczyć od 1 do 10 i z powrotem.
- Pomaga coś czy raczej nie? - słysząc jak zawsze wesoły głos Matt'a za sobą, jeszcze mocniej zacisnęłam powieki.
- Powiedz, że moja zmiana dobiegła końca, a wycałuje cię od stóp do głów - wymamrotałam pod nosem otwierając powoli oczy.
- Niestety jeszcze 5 minut - zaśmiał się mężczyzna, a jego wesołość sprawiła, że jego brązowe oczy zabłysły wewnętrznym światłem.
- Powiedz mi więc, dlaczego ściągnęliście mnie tutaj? - zapytałam zmęczona, opierając policzek na dłoni.
- Maggy mówiła ci już, mamy braki w kadrach - puszczając mi oczko, poklepał mnie pocieszająco po ramieniu - Tylko miesiąc będziesz musiała tu przychodzić, później będziesz mogła znów pracować w domu - słysząc jęk rozpaczy, który wydostał się z  moich ust, zaśmiał się gardłowo i poszedł męczyć innego pracownika.
- Za jakie grzechy? - wymamrotałam pod nosem, patrząc załamanym wzrokiem do góry.
***
Trzaskając drzwiami wejściowymi, zmęczona oparłam się plecami o ich drewnianą powłokę i ledwo się schylając powoli wzięłam się za zdejmowanie butów. Kiedy jeden już został zdjęty usłyszałam jakieś wesołe głosy z salonu. Marszcząc delikatnie brwi, zdjęłam drugą sztukę obuwia, i odkładając je na miejsce, wyprostowałam się dumnie i mrużąc na moment oczy, próbowałam przybrać jak najbardziej rozbudzoną postawę. Kiedy stwierdziłam, że doprowadziłam się jako tako do używalności, dumnym krokiem weszłam do salonu, gdzie oprócz Lou, Luke'a i Theo siedziało pięciu mężczyzn. Otwierając szerzej oczy na widok jednego z nich, poczułam jak moje serce na moment zamiera, aby po chwili zacząć bić w jeszcze szybszym tempie.
- Hej Niall - powiedziałam cicho, omijając obojętnym wzrokiem wysokiego chłopaka o ciemnych włosach, który ze zmarszczonymi brwiami, patrzył na mnie podejrzliwie - Co to za nalot na mój dom z kolegami? - podchodząc do blondyna, pocałowałam go delikatnie w policzek na przywitanie,
- Izzy - powiedział uśmiechnięty chłopak  - Czas poznać nowych sąsiadów - puszczając mi oczko, położył swoją dłoń na dole moich pleców, po czym delikatnie popchnął mnie w stronę uśmiechniętego chłopaka o kasztanowych włosach i niebieskich oczach - Zaczniemy od najstarszego, a więc to jest Louis, ma 180 cm wzrostu, lubi piłkę nożną i panicznie boi się gołębi - wyżej wymieniony chłopak, uśmiechnął się tylko szerzej i potwierdzająco skinął głową.
- Isabelle - powiedziała niepewnie, na co Louise wybuchnęła śmiechem, za co została zgromiona wzrokiem przez Nialla, który popchnął mnie dalej, przez co się potknęłam i wpadła prosto w objęcia chłopaka, który przyszedł do mnie z nietypową sąsiedzką prośbą.
- Liam - powiedział chłopak i posyłając mi uśmiech, pocałował mnie w dłoń, jak na angielskiego dżentelmena przystało.
- Isabelle - wymamrotałam ponownie, na co teraz do śmiechu Lou, dołączył Luke, który dotychczas malował z Theo malowanki.
- Kolejny jest Harry - powiedział niczym nie zrażony Niall, podprowadzając mnie do najwyższego ze zgromadzonych tu chłopaków. Jego ciemne włosy były pokręcone, a zielone oczy, błysnęły rozbawieniem, na widok zaangażowania Nialla.
- Czuję się jak na randce w ciemno - powiedział głębokim głosem chłopak, co spowodowało, że zachichotałam cicho.
- Ja też - powiedziałam niepewnie, ponieważ ostatni w kolejce był Zayn, mój Zayn...
- Ostatni w klejce jest były członek One Direction - powiedział porozumiewawczo Niall do mojego ucha - Naprawiamy z nim relację, więc dlatego tutaj jesteśmy - podchodząc do chłopaka, popchnął mnie delikatnie w jego stronę. Przygryzając nerwowo wargę bardzo powoli uniosłam głowę do góry i napotkawszy dobrze znane mi brązowe oczy, poczułam jak uginają mi się nogi w kolanach - To jest nasz buntownik Zayn - zaśmiał się Niall, nieświadomy, że właśnie mierzymy się z Zaynem wzrokiem.
- Izzy - wymamrotał cicho, na co mocniej przygryzłam wargę - Dużo czasu minęło od ostatniego spotkania - uśmiechając się delikatnie, popatrzył na mnie z góry - Wydoroślałaś i stałaś się jeszcze piękniejsza.
- Ciebie też miło widzieć Zee - wymamrotałam i odwracając się do niego plecami podeszłam do synka i kucając obok niego, spojrzałam na rysunek który malował - Tu wyszedłeś za linię - powiedziałam cicho, próbując zignorować zaskoczone spojrzenia zgromadzonych w tym pokoju ludzi.
- To wy się znacie? - wymamrotał nagle Niall, przerywając ciszę, która zapadła w pokoju.
- Stare dzieje - powiedziała unosząc dumnie głowę do góry - Nic ważnego - wstając z podłogi, spojrzałam na Lou, która obojętnym wzrokiem patrzyła na wszystkich.
- To jest posrane - powiedziała dziewczyna, po czym wzruszając ramionami, spojrzała najpierw na Theo, później na Zayna, a na koniec na mnie. W jej wzroku wyczytałam, że domyśliła się prawdy.
- Lou pójdziesz ze mną na moment na górę? - zapytałam.
- Jasne - kolega Nialla wstał z kanapy i ruszył w moją stronę wywołując śmiech u wszystkich.
- O mnie chodziło głąbie - powiedziała brunetka i przewracając oczami, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na górę, gdzie od razu przyparła mnie do ściany - Zayn jest ojcem Theo - powiedziała podekscytowana z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Prawda - wymamrotałam cicho, zamykając oczy.


Okej wyszła chujnia wujnia dzikie węże, ale chciałam coś w końcu dodać. przepraszam za marny rozdział, ale mam taki urwał, że nawet nie wiem w co ręce wsadzić. Dzisiaj piszę na szybko, podczas opieki nad moimi małymi siostrzeńcami, więc nawet nie wiem czy coś się zgadza czy nie, ponieważ nie mam czasu na sprawdzenie. Przepraszam ;(

poniedziałek, 16 listopada 2015

{05} Rozdział 5

Decydując się na wersję, że wczorajsze zobaczenie Zayna, na podjeździe domu obok, było tylko złudzeniem bądź snem, założyłam  na bose stopy kapcie i nie przejmując się, że jestem ubrana jedynie w piżamę, która składała się z krótkich różowych spodenek i białej koszulki z jakimiś misiami, zeszłam na dół do kuchni gdzie już zastałam Lou, Theo i Luke'a.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie, wstawiając w tym samym czasie wodę na herbatę.
- Hej - wymamrotał szczęśliwy Hemmings, pokazując przy tym rządek swoich bielutkich od wybielania ząbków.
- Bry - wymamrotała zaspana Lou, leżąc całym ciałem na blacie stołu.
- Mamuś zrobisz mi płatki?- słysząc pytanie synka, jedynie posłałam mu uśmiech i kiwając głową na zgodę, wyciągnęłam z szafki jego ulubioną miskę i pudełko czekoladowych kulek.
- W ogóle jakaś pani tu była jak spałaś - powiedział nagle Luke, zwracając tym samym na siebie uwagę.
- Co chciała? - zapytałam zalewając płatki mlekiem.
- Mówiła coś o jakiś nowych sąsiadach i coś o jakimś cieście - wzruszając ramionami, wziął kęs swojej kanapki - Jakaś dziwna była - dodał z pełną buzią, przez co wypluł trochę zawartości swojej jamy ustnej na stół.
- Jesteś obrzydliwy - powiedziała zniesmaczona Louise, podnosząc się do pozycji siedzącej - I, że jestem twoją fanką, to żenujące - dodała po chwili, przybijając sobie tak zwanego "facepalma".
- Jesteś fanką bo jestem zajebisty - powiedział zadowolony blondyn, oblizując sobie palce.
- Raczej byłam fanką dopóki nie poznałam swojej zajebistości na żywo - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się delikatnie - Tak mnie oślepiła swoim blaskiem, że oślepłam i już zamiast Boskiego Luke'a Hemmingsa widzę Śmierdzącego Luke'a Nie umiejącego normalnie zjeść Hemmingsa.
- Zołza - powiedział rozbawiony chłopak, wystawiając w jej stronę język.
- Dzieci - przewracając oczami, zaśmiałam się pod nosem i stawiając przed synem miskę z płatkami, postawiłam swoją herbatę na stolę i zajęłam wolne miejsce naprzeciwko Theo.
***
Słysząc pukanie do drzwi, przewróciłam oczami i odkładając książkę na stolik do kawy, uprzednio zaznaczając gdzie skończyłam czytać, ruszyłam w stronę drzwi, które z zamachem otworzyłam.
- Hej - widząc uśmiechniętą twarz Nialla, przed sobą, stałam jak wryta i nie wiedziałam co robić, opcja a) zamknąć drzwi i ponownie je otworzyć, aby zobaczyć czy to nie sen, b) Udać, że go nie znam zamknąć drzwi i powrócić do czytania książki c) Przywitać się z blondynem i wpuścić go do środka. Hmm trudny wybór.
- Hej - uśmiechając się szeroko, gestem ręki zaprosiłam go do środka - Wchodź - A więc opcja c) wygrała.
- Przyszedłem się przywitać i zapytać czy kawa nadal aktualna? - uśmiechając się szeroko, stanął obok drzwi i czekał na moją decyzję.
- Hmm jasne - wymamrotałam poprawiając nerwowo włosy, które opadały mi cały czas na twarz - Dasz mi tylko pięć minut na przebranie? - zapytałam, marszcząc delikatnie brwi.
- Jasne - kiwając głową, spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- To może rozgość się w salonie, zaraz będę - wbiegając szybko po schodach, wpadłam do swojego pokoju i zdejmując z siebie dresy i koszulkę, w samej bieliźnie podbiegłam do szafy i otwierając ją szeroko zaczęłam szukać, czegoś co by się nadawało do ubrania. Decydując się w końcu na przewiewną sukienkę do kolan na ramiączka, szybko założyłam ją na siebie i poprawiając swoje blond włosy, chwyciłam w garść małą czarną torebkę, gdzie miałam już portfel i dokładając tam telefon, wybiegłam z pokoju i zbiegając po schodach wpadłam do salonu, gdzie Niall rozmawiał z Lukiem, tak jakby się już bardzo dobrze znali.
- Możemy już iść - powiedziałam z uśmiechem do chłopaka, który słysząc moje słowa, przybił z Hemmo piątkę i podszedł do mnie.
- No to idziemy Izzy - uśmiechając się przyjaźnie ruszył w stronę wyjścia, gdzie poczekał aż założę na stopy czarne vansy.
***
- Znasz się z Lukiem? - zapytałam zaciekawiona, patrząc na blondyna, który siedział naprzeciwko mnie przy stoliku w przytulnej kawiarence pani Sugg.
- Był z nami w trasie - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Przecież Luke jest piosenkarzem, a nie piłkarzem - powiedziałam zdezorientowana.
- Też jestem piosenkarzem - powiedział chłopak wzruszając ramionami - Czekaj, czekaj to ty nie wiesz? - zapytał zaskoczony, a jego usta przybrały kształt litery "o".
- Ale czego? - zapytałam marszcząc brwi.
- Śpiewam w sławnym zespole - powiedział powoli.
- Coś typu The Wanted? - zapytałam przypominając sobie jak kiedyś na studiach, moja znajoma szalała na punkcie jakiegoś Max'a, czy jakoś tak.
- Nasza nazwa jest trochę inna - bawiąc się swoim kubkiem, unikał mojego spojrzenia - Nazywa się One Direction - kiedy tylko wymówił tą nazwę, poczułam jak moje serce na moment staje aby już po chwili bić w przyspieszonym rytmie.
- Słyszałam kiedyś o tym zespole - wymamrotałam niepewnie - To tam śpiewa Zayn Malik?
- Już nie - powiedział smutno - Odszedł od nas jakiś czas temu.
- To jak się stało, że taki sławny koleś jak ty wylądował w Bradford? - zapytałam, odchrząkując aby pozbyć się chrypy, a także aby zmotywować się, aby nie oceniać książki po okładce.
- Postanowiliśmy całym zespołem zamieszkać z dala od zgiełku i wznowić więź jaka nas łączy - wzruszając ramionami spojrzał na mnie z rumieńcami na twarzy - Nie przeszkadza ci, że jestem sławny? - zapytał nieśmiało.
- A to ty sławny jesteś? - zapytałam przekornie z uśmiechem - Dla mnie jesteś Niallem Horanem, zagubionym chłopakiem, któremu zaniemógł samochód i któremu pomogłam na drodze, chłopakiem z którym wymieniam od czasu do czasu korespondencję oraz ze zwykłym człowiekiem który jest jak każdy z nas, tylko jego marzenia się spełniły.
- Ooooo - wymamrotał zarumieniony chłopak - Dziękuje to wiele dla mnie znaczy - wymamrotał zmieszany.
- No to teraz opowiadaj jak to jest być sławnym, ale nadal normalnym chłopakiem.
- To jest niesamowite - zaczął opowiadać, a jego oczy zaczęły błyszczeć jak gwiazdy, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że to normalny chłopak, który spełnia swoje marzenia i kocha to co robi.
***
- Dziękuje za wspaniały dzień - powiedziałam zgodnie z prawdą, stając przed blondynem, który uparł się, że odprowadzi mnie pod same drzwi.
- To ja dziękuje, że nie uciekłaś jak dowiedziałaś się prawdy - uśmiechając się nieśmiało w moją stronę, przytulił mnie delikatnie na pożegnanie i ruszył w stronę furtki, mijając po drodze Lou, która szła z Theo do domu.
- Czy to był Niall Horan z One Direction? - zapytała podchodząc do mnie.
- Tak - powiedziałam uśmiechając się lekko.
- Serio? - powiedziała załamana, wpuszczając młodego do domu - Dzisiaj serio mam jakiegoś pecha.
- Jak to? - zapytałam nie rozumiejąc jej słów. Z tego co wiedziałam to kiedyś była ich fanką i nadal ma kilka ich piosenek na telefonie.
- To jakiś koszmar - powiedziała powoli, zdejmując buty w hallu - Stałam przy kasie na swojej zmianie w supermarkecie, kiedy wpadło mi do sklepu jakiś czterech debili i rozbijali się sklepowymi wózkami po alejkach, śmiali się głośno, hałasowali, jednym słowem dzicz w mieście - kierując się za dziewczyną do salonu, siadłam naprzeciwko niej - Olewałam ich ile się dało, ale jak podeszli do kasy do nawrzeszczałam na nim, że tak się nie wolno zachowywać i że inni chcą zrobić zakupy w normalnym miejscu, podnoszę na nich wzrok a to One Pieprzone Direction i wiesz co było najlepsze? Że stali jak te osły i nie wiedzieli co zrobić.
- Jak to czterech? - zapytałam marszcząc brwi.
- No Liam, Louis, Harry i Zayn - powiedziała wzruszając ramionami - Bo jak się okazuje Niall był z tobą - poruszyła zabawnie brwiami do góry i dołu - Opowiadaj jak się stało, że znasz Nialla Horana?
- Nie tylko jego - wymamrotałam pod nosem, mając przed oczami, ciemno brązowe oczy Malika.
- A więc wszystko zaczęło się jak wracałam z Theo samochodem od rodziców z Londynu....

Mądra ja usunęłam jakoś rozdział, który napisałam wcześniej. Tak, tak brawa dla tej pani. Nie wiem jak to zrobiłam ;) Ale wydaje mi się, że ten jest trochę lepszy od poprzedniego ;) Proszę napiszcie mi wasze wrażenia oraz jak wam się podoba nowy szablon ;)
Zapraszam również na opowiadanie oczami Louise ;)