16.05.2013 r.
Witaj!
Wiem miałam już nie pisać, ale nie wiem już co mam robić. Dzisiaj Theo wylądował w szpitalu. Ostre zapalenie płuc. Nie wiem już co mam ze sobą zrobić, co ze mnie za matka, że pozwoliłam dziecku aż tak poważnie zachorować. Dlaczego spotkało to akurat nas? To taki drobny chłopczyk. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego szybko. Kocham go nad życie, jest dla mnie wszystkim, nie umiałabym żyć bez niego. Nie chcę nawet myśleć o czarnych scenariuszach, ponieważ głęboko w sobie czuję, że wyjdzie z tego, w końcu ma twoją siłę. Mimo to, proszę przyjedź do nas. Poznaj w końcu swojego syna. Jesteśmy w jednym Bradfordskim szpitalu, nie da się go pomylić z innym. Nigdy cię o nic nie prosiłam, proszę zrób to, jak nie dla mnie to dla naszego syna, niech w końcu pozna tatę. Wybacz, ale już się gubię w tym wszystkim, próbuję z całych sił być zarówno mamą jak i tatą, ale w pewnych sprawach i ja wysiadam. Proszę przyjedź.
Isabelle Moore
***
- Wejdź do środka, jak przyniosę śpiącego królewicz - rzucając Niallowi klucze, które z ledwością złapał, otworzyłam drzwi od strony pasażera, po czym odpinając pas wzięłam delikatnie synka na ręce, który jedyne co zrobił przez sen, to mruknął niezadowolony i wtulił się w zagłębienie mojej szyi. Uśmiechając się delikatnie, wniosłam go do domu, po czym kładąc na kanapie przykryłam kocem - Normalnie śpi jak tatuś - zaśmiałam się do Niall'a, który stał w progu i obserwował co robię.
- Też taki śpioch? - zapytał zaciekawiony unosząc jedną brew do góry.
- Oo tak - śmiejąc się cicho, złapałam blondyna za rękę i zaprowadziłam do kuchni, gdzie puszczając jego dłoń, wzięłam czajnik do rąk i wypełniając go wodą postawiłam na podpalonym gazie - Mógł spać cały dzień i całą noc i nadal mu było za mało - uśmiechając się na samo wspomnienie śpiącego bruneta, wyjęłam dwa kubki z szafki - Zwykła czy owocowa? - zapytałam w międzyczasie.
- Zwykła i dlaczego mówisz o nim w trybie przeszłym? - zapytał spokojnie opierając się rękami o blat małego stołu, który stał w kuchni.
- Ponieważ nie jesteśmy razem - uśmiechając się delikatnie w stronę blondyna, wrzuciłam po torebce zwykłej herbaty do każdego z kubków i opierając się tyłem o brzeg szafki, czekałam na zagotowanie się wody.
- Zostawił cię? - zapytał zdziwiony.
- Można tak powiedzieć - wzruszając ramionami, spojrzałam chłopakowi prosto w jego niebieskie oczy - Wyjechał jeszcze przed tym zanim dowiedziałam się o ciąży - słysząc gwizd czajnika, wyłączyłam kuchenkę i jak gdyby nigdy nic, nałożyłam na dłoń rękawicę i łapiąc czajnik za rączkę, zalałam herbatę wrzątkiem.
- A wie, że ma dziecko? - dziękując mi kiwnięciem głowy, za postawienie herbaty na stole, wziął cukierniczkę i zaczął słodzić kiedy ja w międzyczasie siadałam naprzeciw niego.
- Przeprowadził się wraz z rodziną do innego miasta - powiedziałam spokojnie, odbierając z rąk Nialla cukierniczkę, po czym wsypałam do herbaty 3 łyżeczki białego cukru - Ale wysłałam list do jego babci, która mieszka w Londynie i gdzie prawdopodobnie zatrzymała się jego rodzina. Wysłałam mu kilka listów, ale na żaden nie dostałam odpowiedzi - wyciągając torebkę od herbaty na talerzyk spojrzałam na blondyna z uśmiechem.
- Wiele stracił idiota jeden - posyłając mi pocieszający uśmiech, chłopak wyciągnął dłoń po czym pocieszycielsko pogłaskał mnie delikatnie po mojej ręce - Ale jak chcesz teraz możesz wysyłać do mnie listy, a ja obiecuję ci odpowiedzieć na każdy - zabierając dłoń, spojrzał na mnie z powagą w oczach.
- Przecież cię nawet nie znam - zaśmiałam się bezradnie.
- Wiesz, że nazywam się Niall Horan i że mam 21 lat, reszty się dowiesz z korespondencji - uśmiechając się szeroko, napił się swojej gorącej herbaty.
- Dziękuje Niall - uśmiechając się delikatnie wzięłam kubek do rąk i upiłam łyk gorącego napoju. Słysząc jednak tupot małych nóżek na panelach, odstawiłam kubek na stolik i odsuwając krzesła do tyłu, spojrzałam z czułością na zaspanego synka, który nie zauważając Nialla, wpakował się do mnie na kolana i mocno się przytulił - Wstałeś już? - zapytałam chłopca, głaszcząc go delikatnie po czarnych jak heban włoskach.
- Taaa - wymamrotał pomiędzy ziewaniem - Chcę ciastko - powiedział nagle, po czym wstając z moich kolan podszedł do szafki i wyciągając paczkę ciastek, ponownie wdrapał się na moje kolana i przypatrując się przenikliwie blondynowi, wziął jedno ciastko i zaczął jeść - Theodore Moore jestem - powiedział nagle wystawiając rękę do przodu w stronę oniemiałego Niall'a.
- Niall Horan - odpowiedział szybko blondyn i uścisnąwszy dłoń mojego syna, spojrzał na mnie z zapytaniem w oczach.
- Testuje cię - zaśmiałam się delikatnie czochrając włosy synka - Jest strasznie nieufny wobec nowo poznanych ludzi.
- uff a już myślałem, że tylko mnie nie polubił - oddychając z ulgą, chłopak wyjął nagle z kieszeni wibrujący telefon - Przepraszam to coś ważnego - wychodząc z kuchni do przedpokoju, posłał w moją stronę przepraszające spojrzenie. Uśmiechając się do niego delikatnie, zdjęłam synka z kolan i sadzając go na wolnym krzesełku, wzięłam ze stołu puste kubki po herbacie i wstawiając je do zlewu, zaczęłam je zmywać.
- Mamo kim jest ten cały Niall? - zapytał nagle Theo, przerywając ciszę panującą w pomieszczeniu.
- kolega - uśmiechając się delikatnie do synka, odstawiłam kubki na suszarkę, a sama zaczęłam wycierać ręce w ścierkę, która leżała na kuchennym blacie.
- przepraszam Isabelle, ale ja już muszę się zbierać ponieważ spotkanie odbędzie się wcześniej - przepraszając mnie od razu od przekroczenia progu kuchni Niall podszedł bliżej mnie i pocałował mnie delikatnie w policzek, dziękuje ci za wszystko i tutaj masz mój numer i adres - uśmiechając się szeroko, wręczył mi do ręki mały skrawek papieru z nabazgrolonymi jakimiś literkami i cyferkami - Nie zapomnij do mnie napisać - machając na pożegnanie Theo, wyszedł z mojego domu, jak gdyby nigdy nic. Pozostał po nim tylko skrawek białego papieru, na którym widniał niebieski tusz z długopisu.
***
24.02.2015r.
Hej Niall
Obiecałam, a ja każdą swoją obietnicę spełniam, więc o to masz swój wymarzony list od mojej skromnej osoby. Od pamiętnej naszej przejażdżki minął już jakiś czas, ale dopiero teraz znalazłam chwilę na napisanie tego o to obiecanego listu. Jak wiesz samotnej matce nie jest łatwo, zwłaszcza gdy mały urwis za każdym razem gdy zbieram się do napisania listu, wymyśla sobie zabawę w Indian i złodziei. No, ale mniejsza o mnie. Co u ciebie? Interesy w Bradford poszły po twojej myśli? A może to także było kłamstwem jak piłka nożna (wybacz musiałam, ale jakoś nie wierzę ci w ten twój cały sport). Mam nadzieję, że nie obrazisz się za długość tego listu, ale nie mam pojęcia co mogę jeszcze napisać, jak mówią pierwszy raz jest najtrudniejszy, więc do następnego. Trzymaj się Niall.
Isabelle xx
***