niedziela, 17 stycznia 2016

{08} Rozdział 8

- Nienawidzę Cię Matt - krzyknęłam zła trzaskając drzwiami od jego biura. Czując narastający gniew na chłopka, siadłam z hukiem na swoje krzesło i uderzając pięścią w biurko, poczułam jak łzy złości zbierają mi się w kącikach oczu.
- Izzy przepraszam - skruszony Matt, podszedł do mojego stanowiska pracy i nieumiejętnie próbował przytulić mnie od tyłu - Gdyby to ode mnie tylko zależało, ale wiesz, że ja nie mam nic do gadania - wymamrotał smutny odsuwając się ode mnie.
- Ile mam czasu na spakowanie rzeczy? - zapytałam słabo, przecierając zmęczone oczy dłonią.
- Do jutra - wyszeptał, spuszczając głowę do dołu - Isabelle proszę nie nienawidź mnie za to - dodał jeszcze na koniec, po czym zgarbiony wrócił do swojego biura.
- Pierdolę to - wyszeptałam z determinacją, po czym wstając z krzesła, skierowałam się do kantorka gdzie odnajdując jakieś wolne pudło, wzięłam je w ręce i podchodząc do swojego już byłego stanowiska pracy, zaczęłam zgarniać wszystkie swoje rzeczy do kartonu. Kiedy już ze wszystkim się uporałam, chwyciłam jeszcze torebkę i unosząc dumnie głowę do góry wyszłam z budynku, gdzie przed chwilą usłyszałam słowa o redukcji etatów, przez co zostałam zwolniona.
***
- Theo - krzyknęłam rozbawiona, patrząc jak mój synek z pomocą Louise próbuje zrobić naleśniki.
- To ona zawiniła - powiedział niewinnie chłopczyk, chowając swoje brudne od mąki ręce za sobą.
- Potworek - wymamrotała w jego stronę Lou, próbując pozbyć się z włosów mąki, którą przed chwilą wtarł tam mały szatyn.
- W sumie Lou - powiedziałam z powagą - Zawsze chciałaś zobaczyć jakbyś wyglądała siwa - dodałam rozbawiona, przez co oberwało mi się z mąki w twarz, wywołując tym samym głośny śmiech u małego.
- Is zawsze możemy też sprawdzić to u ciebie - powiedziała nagle Lou uśmiechając się przebiegle. Słysząc jej słowa nie potrzebowałam więcej, tylko wzięłam nogi za pas. Uciekając ze śmiechem po schodach, nie zwróciłam nawet uwagi kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, a w progu stanął Luke w towarzystwie Nialla i Zayna.
- Chodź tutaj ty wiedźmo - krzyknęła Louise i nie zwracając uwagi na otoczenie, zaczęła wbiegać za mną po schodach, niestety jak na pechowca przystało na ostatnim stopniu, kiedy już miała łapać mnie za koszulkę, poślizgnęła się i z hukiem spadła na sam dół. Otwierając szeroko oczy z przerażenia, zbiegłam na dół, gdzie już obok dziewczyny stali chłopcy. Kucając obok niej, spojrzałam na brunetka która oszołomiona siadła i rozglądając się dookoła, wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Możemy to powtórzyć?
- Lou nic ci nie jest - zapytał przerażony Luke, na co dziewczyna przewróciła oczami.
- A czy wyglądam jakbym spadła dopiero ze schodów? - zapytała, niezgrabnie podnosząc się do pozycji stojącej - Nie, więc ja idę do siebie - dodała, po czym masując się po kości ogonowej, uciekła na górę.
- To było dziwne - wymamrotał Zayn, powodując tym samym, że zwróciłam na nich swoją uwagę.
- Właśnie co wy tu robicie? - zapytałam unosząc brew do góry w geście pytającym.
- Ja przyszedłem na obiecaną herbatę - powiedział radośnie Niall.
- Ja tu tymczasowo jeszcze mieszkam - dodał Luke, a Zayn jedynie nerwowo drapał się po karku.
- Mamo idziemy malować? - zapytał nagle Theo, pojawiając się w przedpokoju.
- Ja przyszedłem rysować z Theo - powiedział nagle pewny siebie Zayn, uśmiechając się szeroko.
- Nie wolno opowiadać kłamstw - powiedział mój synek, krzyżując ręce na piersi, co wywołało u nas napad śmiechu.
- No to wpadłem - powiedział skruszony szatyn o brązowych oczach.
***
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedziałam nagle, patrząc przenikliwie na blondyna, który siedział naprzeciwko mnie.
- A co byś chciała wiedzieć - rozkładając się niedbale na krześle, skrzyżował swoje ręce na piersi.
- Masz rodzeństwo? - zapytałam zainteresowana, bawiąc się nerwowo serwetką.
- Mam starszego brata - odpowiedział z uśmiechem - Nazywa się Greg i ma synka o imieniu Theo - słysząc imię jego bratanka, uśmiechnęłam się szeroko.
 - Ładne imię - puściłam mu porozumiewawczo oczko, na co zareagował śmiechem.
- Coś w tym jest - uspakajając się trochę, wziął w dłoń kubek z herbatą i się napił - A ty masz rodzeństwo?
- Siostrę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Starszą - dodałam, na co blondyn posłał mi uśmiech - Mieszka teraz z moimi rodzicami w Londynie, ale obiło mi się o uszy, że ma zamiar przyjechać na miesiąc wakacji do mnie. No i jeszcze jak siostrę traktuję Louise - dodałam po chwili zastanowienia.
- Dlaczego? - zapytał szczerze zainteresowany.
- Czuję się odpowiedzialna za nią - wzruszyłam ramionami - Jest młoda, a przeszła już wiele w życiu i widać, że kocha swoją rodzinę ponad wszystko, podoba mi się to i w dodatku jest jak mała dziewczynka jak taka młodsza siostrzyczka - uśmiechając się niepewnie, spuściłam wzrok do dołu z zażenowania swojego tłumaczenia.
- Bardzo możliwe, nie znam jej, nie oceniam - powiedział blondyn, po czym złapał mnie za rękę - Ale wiem, że jesteś wspaniałą dziewczyną Izzy. 

przepraszam spieprzyłam to, ale chciałam coś dodać po wielu dniach ciszy. Niestety mam teraz natłok rzeczy na głowie, oceny, stypendium dla szkół zawodowych i kształcenia się w zawodzie, przygotowania do egzaminu zawodowego, który już w czerwcu, a w międzyczasie terminy oddania prac więc utknęłam w papierach i innych gównach tego typu. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, ale 3 klasa technikum za radosna nie jest. Jeszcze raz przepraszam.

1 komentarz: