niedziela, 6 grudnia 2015

{06} Rozdział 6

- Is weź go ode mnie, proszę! - słysząc wręcz błagalny wrzask Lou z dołu, przewróciłam oczami i całując zasypiającego synka w czoło, na dobranoc odłożyłam książeczkę z bajkami na szafeczkę nocną i wychodząc cicho z pokoju skierowałam się na dół, gdzie zastałam Louise i Luke'a w dwuznacznej sytuacji. Otóż blondyn siedział na biodrach dziewczyny , która leżała na podłodze, w dodatku unieruchomił jej ręce swoimi nad jej głową.
- Co tu się dzieje? - zapytałam marszcząc podejrzliwie oczy.
- Też chcę to wiedzieć - powiedziała prawie płaczliwie nastolatka, próbując zwalić mojego kuzyna z siebie, co doprowadziło jedynie do tego, że chłopak zaczął się śmiać.
- Luke?
- Doigrała się - powiedział jak gdyby nigdy nic, wzruszając beztrosko ramionami - Mogła nie mówić, że jestem użelowanym pajacem, który uważa się za 8 cud świata, kiedy w rzeczywistości jestem tylko niechlujną świnią - robiąc z ust dzióbek, przybliżył swoją twarz do twarzy Lou - A więc pokazuje jej kto jest górą - uśmiechając się szeroko, przejechał swoim językiem po policzku dziewczyny, co spotkało się z głośnym piskiem i czymś co brzmiało jak "Fuj".
- Ogarnij dziecko - zakładając ręce na piersi, spojrzałam na kuzyna z góry - Nie zachowuj się jak obrażony 5-latek, a teraz grzecznie zejdziesz z Louise pomożesz jej wstać, a na koniec ładnie przeprosisz - zaczęłam mówić, na co chłopak zrobił płaczliwą minę - I bez fochów mi tutaj - dodałam i dla podkreślenia swoich słów, wyszłam z pokoju i skierowałam się do sypialni Theo.
***
Przecierając zmęczoną twarz dłońmi, próbowałam nanieść poprawki w projekcie nad którym pracowałam, ale jedyne co zwojowałam to zacięcie się programu zwanego Autocad. Powstrzymując chęć mordu na firmowym komputerze, zamknęłam oczy i próbując oczyścić głowę z natłoku myśli zaczęłam liczyć od 1 do 10 i z powrotem.
- Pomaga coś czy raczej nie? - słysząc jak zawsze wesoły głos Matt'a za sobą, jeszcze mocniej zacisnęłam powieki.
- Powiedz, że moja zmiana dobiegła końca, a wycałuje cię od stóp do głów - wymamrotałam pod nosem otwierając powoli oczy.
- Niestety jeszcze 5 minut - zaśmiał się mężczyzna, a jego wesołość sprawiła, że jego brązowe oczy zabłysły wewnętrznym światłem.
- Powiedz mi więc, dlaczego ściągnęliście mnie tutaj? - zapytałam zmęczona, opierając policzek na dłoni.
- Maggy mówiła ci już, mamy braki w kadrach - puszczając mi oczko, poklepał mnie pocieszająco po ramieniu - Tylko miesiąc będziesz musiała tu przychodzić, później będziesz mogła znów pracować w domu - słysząc jęk rozpaczy, który wydostał się z  moich ust, zaśmiał się gardłowo i poszedł męczyć innego pracownika.
- Za jakie grzechy? - wymamrotałam pod nosem, patrząc załamanym wzrokiem do góry.
***
Trzaskając drzwiami wejściowymi, zmęczona oparłam się plecami o ich drewnianą powłokę i ledwo się schylając powoli wzięłam się za zdejmowanie butów. Kiedy jeden już został zdjęty usłyszałam jakieś wesołe głosy z salonu. Marszcząc delikatnie brwi, zdjęłam drugą sztukę obuwia, i odkładając je na miejsce, wyprostowałam się dumnie i mrużąc na moment oczy, próbowałam przybrać jak najbardziej rozbudzoną postawę. Kiedy stwierdziłam, że doprowadziłam się jako tako do używalności, dumnym krokiem weszłam do salonu, gdzie oprócz Lou, Luke'a i Theo siedziało pięciu mężczyzn. Otwierając szerzej oczy na widok jednego z nich, poczułam jak moje serce na moment zamiera, aby po chwili zacząć bić w jeszcze szybszym tempie.
- Hej Niall - powiedziałam cicho, omijając obojętnym wzrokiem wysokiego chłopaka o ciemnych włosach, który ze zmarszczonymi brwiami, patrzył na mnie podejrzliwie - Co to za nalot na mój dom z kolegami? - podchodząc do blondyna, pocałowałam go delikatnie w policzek na przywitanie,
- Izzy - powiedział uśmiechnięty chłopak  - Czas poznać nowych sąsiadów - puszczając mi oczko, położył swoją dłoń na dole moich pleców, po czym delikatnie popchnął mnie w stronę uśmiechniętego chłopaka o kasztanowych włosach i niebieskich oczach - Zaczniemy od najstarszego, a więc to jest Louis, ma 180 cm wzrostu, lubi piłkę nożną i panicznie boi się gołębi - wyżej wymieniony chłopak, uśmiechnął się tylko szerzej i potwierdzająco skinął głową.
- Isabelle - powiedziała niepewnie, na co Louise wybuchnęła śmiechem, za co została zgromiona wzrokiem przez Nialla, który popchnął mnie dalej, przez co się potknęłam i wpadła prosto w objęcia chłopaka, który przyszedł do mnie z nietypową sąsiedzką prośbą.
- Liam - powiedział chłopak i posyłając mi uśmiech, pocałował mnie w dłoń, jak na angielskiego dżentelmena przystało.
- Isabelle - wymamrotałam ponownie, na co teraz do śmiechu Lou, dołączył Luke, który dotychczas malował z Theo malowanki.
- Kolejny jest Harry - powiedział niczym nie zrażony Niall, podprowadzając mnie do najwyższego ze zgromadzonych tu chłopaków. Jego ciemne włosy były pokręcone, a zielone oczy, błysnęły rozbawieniem, na widok zaangażowania Nialla.
- Czuję się jak na randce w ciemno - powiedział głębokim głosem chłopak, co spowodowało, że zachichotałam cicho.
- Ja też - powiedziałam niepewnie, ponieważ ostatni w kolejce był Zayn, mój Zayn...
- Ostatni w klejce jest były członek One Direction - powiedział porozumiewawczo Niall do mojego ucha - Naprawiamy z nim relację, więc dlatego tutaj jesteśmy - podchodząc do chłopaka, popchnął mnie delikatnie w jego stronę. Przygryzając nerwowo wargę bardzo powoli uniosłam głowę do góry i napotkawszy dobrze znane mi brązowe oczy, poczułam jak uginają mi się nogi w kolanach - To jest nasz buntownik Zayn - zaśmiał się Niall, nieświadomy, że właśnie mierzymy się z Zaynem wzrokiem.
- Izzy - wymamrotał cicho, na co mocniej przygryzłam wargę - Dużo czasu minęło od ostatniego spotkania - uśmiechając się delikatnie, popatrzył na mnie z góry - Wydoroślałaś i stałaś się jeszcze piękniejsza.
- Ciebie też miło widzieć Zee - wymamrotałam i odwracając się do niego plecami podeszłam do synka i kucając obok niego, spojrzałam na rysunek który malował - Tu wyszedłeś za linię - powiedziałam cicho, próbując zignorować zaskoczone spojrzenia zgromadzonych w tym pokoju ludzi.
- To wy się znacie? - wymamrotał nagle Niall, przerywając ciszę, która zapadła w pokoju.
- Stare dzieje - powiedziała unosząc dumnie głowę do góry - Nic ważnego - wstając z podłogi, spojrzałam na Lou, która obojętnym wzrokiem patrzyła na wszystkich.
- To jest posrane - powiedziała dziewczyna, po czym wzruszając ramionami, spojrzała najpierw na Theo, później na Zayna, a na koniec na mnie. W jej wzroku wyczytałam, że domyśliła się prawdy.
- Lou pójdziesz ze mną na moment na górę? - zapytałam.
- Jasne - kolega Nialla wstał z kanapy i ruszył w moją stronę wywołując śmiech u wszystkich.
- O mnie chodziło głąbie - powiedziała brunetka i przewracając oczami, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na górę, gdzie od razu przyparła mnie do ściany - Zayn jest ojcem Theo - powiedziała podekscytowana z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Prawda - wymamrotałam cicho, zamykając oczy.


Okej wyszła chujnia wujnia dzikie węże, ale chciałam coś w końcu dodać. przepraszam za marny rozdział, ale mam taki urwał, że nawet nie wiem w co ręce wsadzić. Dzisiaj piszę na szybko, podczas opieki nad moimi małymi siostrzeńcami, więc nawet nie wiem czy coś się zgadza czy nie, ponieważ nie mam czasu na sprawdzenie. Przepraszam ;(

1 komentarz: